Art-B

Andrzej Gąsiorowski: Złote jajo

Picture1.png

Rozmowa Andrzeja Gąsiorowskiego z Ryszardem Janiszewskim – właścicielem banku BHK w Katowicach.

19 czerwca 2015, lobby Hotelu Hilton, Warszawa. Dzień po zorganizowanej przeze mnie międzynarodowej konferencji „Operacja MOST” upamiętniającej 25-cio lecie pierwszego samolotu z Okęcia do Izraela. Był to początek imigracji półtora miliona Żydów z byłego ZSRR do Izraela – największej fali imigracji w historii tego kraju.

Przy stoliku obok mojego znajomego siedzi jakiś biznesmen. Witam się. Przysiadam. Dopiero po chwili poznaję go. To Ryszard Janiszewski, były właściciel banku BHK.

Człowiek z którym spotkałem się tylko raz w życiu: pamiętnego dnia 4 sierpnia 1991 w Hanowerze, gdzie z Bagsikiem na jednostronicowej umowie przekazaliśmy na rzecz jego banku BHK w Katowicach w powiernictwo cały swój majątek wraz z udziałami w spółce Art-B. Umowa ta przeszła do historii pod nazwą Umowy Hanowerskiej. Przez dwadzieścia cztery lata nie mieliśmy ze sobą kontaktu.

Zgodnie ze strategią inicjatorów i organizatorów „afery Art-B” realizujących swoje koncepcje śledztwa za momocą jednolitego medialnego przekazu od ponad dwóch dekad, powszechny i niekwestionowany pogląd każdego Polaka na temat Art-B i BHK  wygląda następująco: Bagsik i Gąsiorowski obrabowali własną spółke Art-B na ponad 400 milionów dolarów poprzez obrabowanie banku BHK. To spowodowało ogromne straty w „systemie bankowym”, narażając w ten sposób skarb państwa III RP na straty przekraczające jakąkolwiek wyobraźnię. Jednocześnie, że na skutek naszych kryminalnych machinacji bank BHK zbankrutował. Jego jedynym majątkiem jest Art-B, które również przez naszą przestępczą działalność zbankrutowało. Mizerne resztki majątku Art-B likwiduje mianowany przez NBP likwidator Jerzy Cyran już przez dwadzieścia trzy lata. Mniej więcej tyle na ten temat w bardzo dużym skrócie.

Zawsze zastanawiałem się, jaką rolę Ryszard Janiszewski miał w procederze unicestwienia Art-B. Bo skoro wtedy na drugi dzień po dobrowolnym przekazaniu całego swojego majątku przez jego ręce w powiernictwo do jego banku odpalono globalnie „aferę Art-B”, rodziło się pytanie – jaki był jego związek z grupą inicjującą tą operacje. Po latach nadarzyła się wrzeszcie doskonała okazja, by się dowiedzieć, jaka jest jego wersja tamtych wydarzeń. Rozpoczęliśmy jakże niezwykle interesującą rozmowę. Kilka godzin analiza faktów z przeszłości. W końcu nadszedł czas by przejść do podsumowania.

– Ryszard, a więc co się wtedy tak naprawdę stało?

– Podobnie jak w powojennych latach, w początkach lat 90tych w okresie transformacji w Polsce powstawały grupy wpływów, złożone ze współdziałających ze sobą liderów ugrupowań politycznych, służb specjalnych, mediów, wymiaru sprawiedliwości.

– Tak. Jedną z nich był gang Bieleckiego. To zderzenie z nimi spowodowało eksplozję afery wokół Art-B ze wszystkimi trwającymi do dzisiaj dla mnie konsekwencjami.

– Dla uproszczenia, językiem gazeciarzy, porównajmy spółkę Art-B do złotego jajo. Wtedy w Hanowerze na mocy zawartej z nami umowy zdeponowaliście te złote jajo w sejfie, jakim był bank BHK. Oni nie mogli już napaść na was, na Art-B by je zrabować, bo przekazaliście Art-B do BHK. Ponieważ bardzo chcieli zrabować wam te złote jajo, jedynym rozwiązaniem pozostał napad na sejf w którym ono było. Napaść na bank BHK.

– Zacznijmy więc od początku. Czwartego sierpnia 1991 byłeś u nas w Hanowerze. I potem kiedy przylatujesz do Polski, co się dzieje?

– Poszedłem na spotkanie do Ministerstwa Finansów. Spotkanie zostało ustawione z waszej inicjatywy przez Meira Bara. I tam jest wiceminister finansów Stefan Kawalec, oraz trzech innych dyrektorów z Ministerstwa Finansów. Był tam chyba też Biernacki, oraz Kostrzewa. W sumie cztery lub pięć osób.

– A ty nic nie widziałeś wtedy o sprawie Art-B?

– Wiedzieć to ja coś widziałem. Ale wtedy przylatuję z Hanoweru od was, z tymi Umowami Hanowerskimi które z wami podpisałem, i oni wiedzą że mamy problem,  bo chodziło o to żeby to wygasić jakoś wtedy. No i wtedy ja im mówię:  Słuchajcie, wróciłem właśnie z Hanoweru, mam tutaj umowy podpisane z Bagsikiem i Gąsiorowskim, którzy cedują całość swojego majątku i udziałów firmy Art-B na nas, czyli bank BHK.

– No i?

– I widzę że im trochę szczęka opdada. A zwłaszca Stefanowi Kawalcowi.  On ma generalnie twarz bez mimiki. Patrzy na mnie długo, i mówi do mnie: „To ja wyjdę”.  No i wyszedł. Myślę: „Idzie po Leszka Balcerowicza”.  Ale wrócił bez niego. Potem był drugi element rozmowy. Pyta mnie: „Pan jest tam w tym banku właścicielem?”. Ja mówię: „No tak”. On wtedy: „Ale pana tam nie ma?” „No nie ma, ale mam 100% przez różne spóki. Sam pan to wie. Jak jest pięć spółek po 20%, no to wiadomo, że muszę mieć sto procent”. „No i co, będzie Pan tego bronił?” Ja do niego: „wie pan, panie ministrze, jak trzeba będzie, to brzytwą się będę bronił”.

Oni to zapisali, i on znowu wyszedł. Poszedł, a my czekamy na niego. Oni byli strasznie zaskoczeni tą informacją ode mnie, że ten cały interes z Art-B przejęło BHK, czyli z Art-B wyjechało te złote jajo, krótko ujmując, do mojego banku. No i co się dzieje: oni mi robią napad na bank. No bo jak? To tak jak z bankomatem. Przyszli, wysłali faceta na komisarza, i to była pierwsza decyzja nr 1 pani Hanny Gronkiewicz Walz natychmiast po objęciu przez nią urzędu Prezesa NBP. Została tam wysłana przez Prezydenta Lecha Wałęsę, bo to on ją nominował.

– Przecież to i tak Bielecki

– Wiem, bo przecież Jan Krzysztof Bielecki był pupilem Wałęsy, inaczej premierem by nie został wtedy. Tak więc, jest decyzja nr 1. Hanna Gronkiewicz Walz zabiera nam klucze do sejfu, i robią chłopaki co chcą. I w normalnym banku, w normalnej sytuacji to ja przychodzę z programem naprawy, leczenia tego banku, no bo jest dziura. Ale po pierwsze oni nie chcieli czytać mojego programu naprawczego, a po drugie ten komisarz zaraz się przeobraził w likwidatora.  Jaki cudem ??? Oprócz was – czyli Art-B, w banku nic się nie działo. Bank pracował jak pracował.

– Nie było żadnych powodów żeby robić likwidację?

– Nie było. Myśmy nawet mieli taki układ, jak tak patrzę dzisiaj z perspektywy czasu, że bank normalnie działał. Ze względu na to, że wtedy Art-B miało debet u nas, nasze wskaźniki wypłacalności zjechały prawie do zera. Nie zmienia faktu, że oni mogą wprowadzić nakazowo komisarza do prowadzenia lepszego biznesu, ale wcześniej zgodnie z procedurami powinni zażądać od nas naprawy tej sytuacji. Czyli na przykład dostaję tydzień czasu z zaleceniem – albo wskaźniki robisz takie jak trzeba, albo wchodzomy komisarycznie do banku.

– Nic takiego nie nastąpiło?

– Nie. Zamiast tego błyskawicznie przyjeżdża komisarz mianowany przez NBP, zabiera „klucze do sejfu”, ubezwłasnawalnia właściciela, czyli mnie. A ponieważ komisarzem był Tadeusz Głuszczuk, wtedy szef Banku Zachodniego, ja mówię: „Panie prezesie, co pan ma zamiar teraz robić?” A on do mnie: „Co, ja mam czas się tym teraz zajmować? Kazali mi, to przyjechałem”. On był szefem dużego banku we Wrocławiu. „No przecież muszę tam pilnować, a nie tu”. No to ja do niego: „Panie, zrób Pan coś, bo nie chcę rozwalić tego banku”. On do mnie: „Ja też bym nie chciał, zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie”. Mija tam chyba ze trzy tygodnie, a on mówi do mnie: „Kazali mi to zamknąć. Czyli mówiąc inaczej, likwidacje chcą robić.”  Ale to wszystko leci wewnętrznie w NBP. Nikt już się o nic nie pyta.

– Jakie są procedury w takim przypadku?

– W sytuacji takiej jak ta, żeby streścić znowu do gazetowego języka: ja lecę do Was, przywożę papiery o których rząd nie wie, i dowiaduje się że złote jajo wylądowały u mnie w banku. Wtedy po wielkim szoku że tak powiem, bo się dowiedzieli że tak jest, robią napad na mój bank. Czyli, wysyłają ekipy UOPu do Wrocławia żeby tam wszystko przekopać, i tego komisarza, nie robiąc żadnych programów naprawczych. No bo po co je robić?

– Przecież to był bank, który w normalnych warunkach należało naprawić!

– Metody uzdrowienia banku mogły być różne. Na przykład mogli powiedzieć: „No dobra chłopaki, to my was wyleczymy w ten sposób, że oddajecie nam wszystkie dobra Art-B, i na przykład dwie gazety, i jesteście „zdrowi”, prawda?

– Tak

– No bo tak mogło być. Jakby zabrali zabrali was, czyli Art-B, to dziury by nie było, zawinęli by nam dwie gazety z tego cośmy tam mieli, czy na przykład browary Żywca, i bank miałby z powrotem normalną wypłacalność. A oni nie – zawinęli wszyskto!!

– Nieźle!

– Rozumiesz, to było tego typu proste zagranie. Zabieramy wszystko, do widzenia. Nikt się nie wtrąca. Mamy klucze do sejfu w ręku, pełną kontrolę nad sytuacją. I potem oni się czuli bezkarni przez te wszystkie lata. No bo wiesz: mnie nie było, bo musiałem się ewakuować, was nie było, bo was pogonili. No to tam robili co chcieli. I w związku z tym ja myślę że te pierwsze ruchy to oni się w ogóle niczym nie krępowali, dopiero potem coś tam może tak powiem, pilnując prawa coś robili.

– Jaki był kapitał BHK w tamtym momencie?

– W sierpniu 1991 suma bilansowa BHK wynosiła około 1 miliarda dolarów, a wartość majątku holdingu Art-B to ponad 1.5 miliard dolarów. W skład majątku Art-B i BHK wchodziły udziały w kilkuset firmach w kraju i za granicą, w tym w banku BRE, Towarzystwie Ubezpieczeniowym WARTA, Fortrade Leasing S.A., GTL-port lotniczy Katowice Pyrzowice, Przedsiębiorstwo Usług Lotniczych Turavia, Polmozbyt Katowice, Fundacja Lubiąż (Pałac w Lubiążu), Towarzystwo Ubezpieczeniowe Fenix S.A, Agencja Ubezpieczeniowa – Partner, Bank Progress S.A. Poznań, Browary Żywiec, Browar Okocim S.A., Elektrim, Wólczanka, Gazeta Krakowska, Echo Krakowa, Wieczór Katowice, Trybuna Opolska, Wieczór Wrocławia, Wprost, i wiele innych.

– Do tego jeszcze majątek Art-B – kilkaset firm w 50 krajach, obrót holdingu Art-B 22 miliarda dolarów za rok 1990-1991, kontrakty wartość miliardów dolarów – podpisane z zagranicznymi kontrahentami z 130 firm. Art-B posiadała depozyty w wysolości kilkuset milionów w polskich bankach. Udziały Art-B w firmach warte według dzisiejszej wartości rynkowej wynosiły ponad 2,5 miliarda dolarów.

– ….

– Tak…. A co to było z tym premierem, no bo miałeś też historię z Bieleckim?

– Kilka dni potem, czyba trzy albo pięć, już wiem po tej wyzycie u ministra  Kawalca że to jest dla nich ciężki orzech do zgryzienia. Czuję że tam w bankach już nie chcą ze mną pracować, bo raptem, owszem na „ty” jesteśmy, ale oni „nie rozumieją” co do nich mówię. To ja jakimiś tam kanałami organizuję sobie spotkanie z premierem. W sumie premiera nie znam. Ale powiedziano, że mnie przyjmie. Pierwszy raz go widzę tam u niego w gabinecie. Czekam chyba ze dwie lub trzy godziny. Umówiony byłem na dziesiątą wieczór, a o pierwszej w nocy się z nami spotkał. Siedzimy z godzinę, rozmawiamy. Ale w pewnym momencie on mówi do mnie, że zadłużenie Art-B to ponad 5% budżetu.

– Zadłużenie Art-B?!! Ponad 5% budżetu krajowego?!!

– Tak

– O ludzie !!

– Czyli mówiąc krótko, dla człowieka z zewnątrz wyglądało na to, że przez was kraj się zawali. No bo 5% budżetu jak im wtedy by zabrakło, a oni w ogóle nie mają na wypłaty. I tak dla łatania swoich dziur sprzedają wszystko jak leci.

– Cały kraj sprzedawali przecież.

– To był okres największej prywatyzacji za premiera Bieleckiego. No to okazuje się, że to dla niego jest też problem. I on się mnie też pyta o to samo: „Czy ja się będę bronił?” Ja mu powtarzam, że „jak trzeba, to będę się bronił do ostatniego.”

– No tak

– Wychodzę z tego całego spotkania od premiera. Dostaję cynk, że lepiej żeby mnie nie było, bo może być tak jak z wami. Pytam ich: „Co znowu? Dlaczego?”  A oni: „Jak cię wezmą, to się wtedy może dowiesz”. No to wolałem wyjechać. No bo co będę sprawdzał na sobie. Popatrzę z odległości, co tu się będzie działo.

– Czyli zrobili z Ciebie wspólnika w aferze

– I w związku z tym ja wyjechałem. Przedarłem się jakoś przez zieloną polską granicę. Z dokumentów później dali mi do przeczytania w procesie dowiedziałem się, że na granicy był meldunek o moim wyjeździe, raporty ze taki a taki tam przejeżdżał. Ktoś musiał tego pilnować. Nie było mnie kilka tygodni. Jak już dostałem cynk, że na razie się uciszyło, no to wróciłem do Polski znomu przez tą „zieloną granicę”. Wchodzę do gabinetu prezesa Głuszczuka, czyli tego dawnego mojego gabinetu, a on taki zaskoczony pyta: „Co Pan tu robi?” To ja do niego: „Przyjechałem pana odwiedzić.”

– Ha ha

– I mówię, „Ile pan chcesz za zrobienie tutaj tego biznesu, żeby tutaj był porządek?” A on: „No co pan, na emeryturę idę.”

– na emeryturę idzie…

– Ale on potem też zameldował że byłem.

– No tak, musiał być prawowiernym.

–  A więc, myśmy wzięli papiery, czyli zabezpieczyli te złote jajo u nas w sejfie, ci niewiele myśląc rąbneli cały sejf ze złotym jajem w środku, i gonili nas, bo jak to w życiu bywa – trzeba kogoś gonić, czyli nas, no bo kogo?

– To ja teraz rozumiem dlaczego oni Grzegorza Wójtowicza zamknęli, czyli prezesa NBP. No bo kogoś trzeba było posadzić. Bo bez bez wsadzania kogokolwiek to źle afera wygląda.

– No tak. Potem ja jak byłem wezwany na świadka w sprawie Wójtowicza. Pamiętam jak siedzi na ławie oskarżonych, razem z nim jeszcze kilka osób. I pytają mnie, czy znam Wójtowicza. Z mojego zeznania wynika, że on nie ma z tą sprawą nic wspólnego. No bo nic nie miał. Nie brał udziału w czymkolwiek. I moje zeznania przeważyły. Bez nich by nie wyszedł.

– Wiesz, teraz to się zaczyna układać w logiczną całość. Jeśli ktoś Bieleckiemu wyliczył, że Art-B rzekomo wykrwawiło mu 5% narodowego budżetu, a tym kimś oczywiście był Stefan Kawalec, to rzeczywiście ten facet, być może w dobrej wierze, bo jak czas pokazał – on nie chciał się uwłaszczyć na naszym majątku – próbował coś zrobić żeby ten „krwotok” zatrzymać. A że później sfora pasożytów się dorwała do zwłok Art-B i BHK, i żerowała na tym trupie przez 25 lat, to jest już wtórna sprawa.

– To tak mogło być. Z naszego punktu widzenia, ja mogę być wkurzony na Bieleckiego, a ty jeszcze bardziej. Ale prawda może być taka, że to on się wkurzył na Ciebie, bo mu nagadałeś o swoich teoriach na temat co robicie na przykład tam gdzieś w tym Ursusie…

– Miałem chyba nadzieję, że jak mu przekażę, że mam taki genialny pomysł z tym Oscylatorem, to premier mi odpowie: „Ale ma pan genialne pomysły. Założymy przy panskiej firmie agencję rządową, i będziemy te pieniądze dla rząu pomnażać, z przeznaczeniem na przykład na Fundusz Rozwoju Przemysłu”. Taki fundusz został stworzony przez jego ministra, a nie miał żadnych środków. Bo taka była moja intencja żeby mu powiedzieć o potencjalnych możliwościach zastosowania Oscylatora. Pomnażać dla rządu pieniądze. Wspierać nimi rozwój przemysłu. No bo po co inaczej? By popełnić samobójstwo?

– Tak na to patrzysz dzisiaj. Ale takie myślenie w polityce niekoniecznie skutkuje.

– Masz racje. Na konferencji prasowej tuż po tamtym spotkaniu w Ursusie, Bielecki powiedział po wyjściu z sali i rozmowy ze mną: „W ładnych czasach żyjemy – jeśli prywatyzacja w Polsce ma wyglądać tak jak w Ursusie, to daleko nie zajdziemy.”

– Ale przecież on sprzedał największą część Polskiego majątku! Z niejakim Lewandowskim na spółkę, który był ministrem od prywatyzacji. Ale to jest inny temat. Natomiast mogło być tak jak ty teraz snułeś tą opowieść, że człowiek mógł mieć dobre zamiary, wkurzył się tam w tym Ursusie i kazał posprzątać.

– On na pewno w Ursusie jeszcze nie wiedział że mamy udziały w banku BRE, w  Warcie, oraz w setkach innych firm. On po prostu na skróty założył, że te pieniądze zawinęliśmy, i trzeba je teraz korkociągiem od nas wydobyć, jak korek z butelki od wina. Zlecił zadanie podległym resortom. Potem się rząd zmienił, a ci którym to zlecono do dzisiaj sobie pięknie funkcjonują.

– Dokładnie tak. Bo się okazuje że ci co dostali to do zrobienia, czyli Kawalec i ekipa po prostu wzięli cały interes w ręce,  a poza nimi tak naprawdę nikt nie wiedział co w tym interesie jest. Bo nie wiedział.

– Hanna Gronkiewicz-Waltz – decyzja o stanie likwidacji banku BHK?

– Tak. Decyzja nr 1. Natychmiast po mianowaniu na prezesa NBP. Fajnie to brzmi, że na polecenie Walęsy, bo Bieleckiego już wtedy nie było, przyszła pani Gronkiewicz i wywaliła w powietrze cały nasz interes.

– A przecież można było mówiąc krótko zabrać aktywa Art-B i nie niszczyć banku, bo po co go było niszczyć?

– Andrzej Topiński, wtedy pełniący funkcję prezesa NBP, mianuje nadzór komisaryczny. Sytuacja jest taka, my mamy wykopany debet na koncie w NBP. W krótkim konkretnym czasie w ciągu dwóch lat został spłacony debet Art-B w stosunku do BKH. A to oznacza że od dwudziestu lat ktoś się obżera kokosami ze środka.

– Ktoś, tylko kto?

– Bo skoro jest papier – bo jest, bo to mi Zygmunt Blochel – likwidator BHK też mówił niedawno kiedy go zapytałem, czy jeszcze dużo są winni do NBP. On mówi: „No nie, skąd, przecież pan wie o tym że w 1996 myśmy wszystko spłacili, a teraz to tylko odsetki płacimy, bo dostaliśmy to potwierdzenie od NBP że nic nie są winni”. Co ja chcę powiedzieć: że jeżeli się robi zarząd komisaryczny to następuje naprawa w banku i bank działa jako zdrowy. Więc gdyby nam pozwolili zrobić naprawę tego banku, przyjęli jakiś program naprawczy, no to było z czego leczyć, bo jest uzasadnienie, skoro w ciągu dwóch, czy pięciu lat została spłacony debet.

– Bo został spłacony.

– Czyli decyzja o likwidacji była bezsensowna, bo jak była sensowna skoro było z czego spłacić. To raz. Druga rzecz to to, że bank do dzisiaj przynosi zyski. Oni z tego żyją. Nikt im nie dokłada. I to są takie argumenty które już nawet pomijam, że likwidator Jerzy Cyran tam kasę bierze, i rodzina z tego żyje. Chodzi o to, że był taki jasno określony moment, że był bank, oni go rozjechali. Ale z resztek tego banku spłacili wszystkie długi. Wszystkie długi zostały do NBP spłacone. Wobec tego dlaczego to jest dalej w sytuacji likwidacyjnej, a nie zrobiono upadłości do końca? Bo przecież wszystko zostało wyciągnięte, lub nie oddaliście tego z powrotem właścicielom żeby żyło. Bo mogliście to przywrócić do życia po pięciu latach dajmy na to. Odwołać likwidatora Cyrana, działać dalej. Podobno Polsce brakuje kapitału, więc puścić to na rynek. Może udziałowcem nie byłby Janiszewski, tylko NBP, i potem by sprzedał Kowalskiemu, ale to inna sprawa. No bo to jest działanie na szkodę państwa, NBP. No bo przecież wszystko jest. Bardzo szybko został spłacony dług i nie ma dalszego ciągu.

– Nie ma dalszego ciągu, bo dalej ktoś z tego żyje. Czyli po co to oddawać maszynę do zarabiania pieniędzy.

– Dokładnie tak. Bo my się skupiamy na elementach jakby poszczególnych aktywów które oni zawinęli, a tu jest jeszcze coś takiego co dla Gronkiewicz i dla reszty wskazuje na działanie no niekoniecznie z interesem NBP, chyba że na rzecz kogoś kto jest rzeczywiście decydentem w tej całej sprawie.

– Jak daty wydarzeń z tamtych lat, wychodzi jedna ciekawa rzecz. Zobacz na datę 15 luty 1992 i porównaj z 30 marzec 1992. Ta historia dotyczy adwokata Elyahu Mirona – izraelskiego przedstawiciela likwidatora Art-B. Wynika z tego że Miron pilnie potrzebował, by „komitet inkwizycyjny” do spraw Art-B ubezwłasnowolnił bank BHK dla jego postępowań procesowych w Izraelu. I wtedu to podpisali z Mironem w Ministerstwie Finansów i NBP umowę prowizyjną, na mocy której przyznano mu astronomiczną kwotę kilkuset milionów złotych jako honorarium.

– Dobrze to zauważyłeś. Bo to wskazuje na fakt że NBP wiedział, przynajmniej kilka dni wcześniej że są duże pieniądze w Izraelu, a jednocześnie jak się tylko o tym dowiedział to ustanowił zarząd komisaryczny i postawił w stan likwidacji, zamiast naprawiać bank. No bo jaki był inny logiczny powód do tego żeby likwidować BHK i Art-B?

– Rozmawiałem z generałem Gromosławem Czempińskim, który wręcz powiedział, że jak oni – czyli wywiad i kontrwywiad się w to włączyli, i dali wniosek do Ministersta Finansów i NBP że się trzeba z nami rozliczyć, bo są pieniądze. Przegoniono ich wtedy argumentami, że „nie będą układać się z aferzystami”, oraz „że pewnie służby skoro nalegają na rozliczenie – mają pewnie prywatne układy z Art-B”. To to się wycofali. Czyli resort i służby określiły jednoznacznie, że skoro w Izraelu są pieniądze, bo były w postaci nieprzeliczonych zysków z firmy PAZ, to nic nie stoi na przeszkodzie aby je wziąć, i jest po temacie.

– Zablokowanie rozliczeń przez PAZ było wtedy potrzebne strategicznie Jerzemu Cyranowi i jego pełnomocnikowi w Izraelu. Potrzebowali wejścia w kosztowny proces, gdzie na końcu pełnomocnik likwidatora otrzymał od swojego mocodawcy w świetle prawa honorarium w wysokości łącznie ponad 120 milionów złotych. Czyli zaistniała potrzeba zablokowania możliwości spłaty zadłużenia przez BHK i Art-B w Polsce. Zadołowania BHK w nieskończoność. Bo to Art-B decydowała o losach procesu w sprawie PAZu w Izraelu.

– Weźmy pod uwagę że w naszych realiach tak naprawdę masz bank który jest tam w jakiejś kondycji, na zewnatrz go widać tak, ale w środku jest zupełnie inaczej. Ma tam swoje wskaźniki, i raptem dosłownie natychmiast, jednego dnia, czyli myśmy na przykład mieli, nie wiem – kapitał 100, i dostajemy w plecy minus 500. No i co może być? My w normalnej sytuacji zamykamy drzwi i okna i się bronimy przed tymi co chcą tę kasę od nas wyciągnąć. Przed tymi depozytariuszami, i tak dalej. Ponieważ nie mamy środków. Ale NBP wpada na pomysł, że nam tą kasę da. Bez żadnej naszej interwencji dopisuje nam do rachunku pięć miliardów. Dobrze. Dopisali nam. Czyli mówiąc krótko, nikt żadnych pieniędzy nie wyłożył, bo w realiach bankowych jak NBP coś komuś dopisuje, to on to z powietrza bierze. Taka jest naprawdę procedura. Krótko mówiąc dopisuje ci pięć miliardów na koncie i ty jesteś jako bank „zdrowy”. Ty nikomu nic nie jesteś winien. Tylko NBPowi. Co zresztą było prawdą jak widzisz, bo do nikogo więcej tych długów nie było. Gdyby było inaczej, to my jako bank musielibyśmy Kowalskiemu zapłacić, Stalexportowi, Hucie Warszawa, i innym którzy przyszli by do nas po kasę i dostaliby z tego 5%, lub zero, kiedy syndyk lub likwidator sprzedałby majątek i dał im tyle co by z tego zostało. A tu była taka sytuacja, że myśmy nigdy nikomu nic nie byli winni jako bank, nik na tym nie stracił na tej upadłości czy likwidacji. Bo klienci dostali to co im się należało, a resztę banku zlikwidowano. Niezależnie od tego, myśmy NBPowi oddali w ciągu pięciu lat to co nam dopisali. Czyli to jest taka sytuacja dla ludzi którzy się na tym nie znają, albo dla gazeciarzy czy innych dziennikarzy: była dziura, pięć miliardów byli winni, no i trzeba ich było zamknąć. Ale nikt nigdy nie był poszkodowany, żadna firma nie zgłosiła nigdy żadnych roszczeń, bo myśmy normalnie ten interes obsługiwali.

– Oni mimo tego postanowili ten bank zlikwidować!

– Ja to teraz wyjaśniam, żebyś zrozumiał, że w tym jest taka pożywka polityczna, no bo jest pierwsze pytanie: jak to jest, ze skoro żaden z kontrahentów poza udziałowcami BHK i Art-B którym zabrano majątek nie został poszkodowany, żadna firma, po prostu nikt !!! Wszyscy swoją kasę wzięli, dostali, nikomu się nic nie stało, bank nic nie stracił, a raptem się okazało że trzeba go zlikwidować. To jest czysto polityczne zagranie. Ktoś miał w tym interes. Bo miał przez trzymanie kluczy do BHK mogł robić w Art-B co chciał. No to robił. W związku z tym mamy takie skutki. Likwidator Cyran opchnął za symboliczne pieniądze coś tam, nawet nie pamięta już co, i gdzie kasę podział. Czyli sprzedał udziały Art-B w banku BRE, a nawet nie wie że taki bank był w aktywach Art-B. To samo z udziałami w Warcie, Kompensie, z telewizorami, Ursusem, udziałami w innych firmach. Dlaczego nie? Bo mu tak wyszło. Nie mogło być kontroli, bo ktoś sobie ten interes uszył i odcinał po kawałku cały czas kupony, na co to nie wiadomo, ale odcinał. Bo naprawdę nie było z tego co teraz patrzę do tyłu, nikogo komu trzeba było zapłacić. Był tylko jeden NBP który sobie dopisał nam jakąś kwotę do rachunku i potem w miarę tego jak te pieniądze były na konto wpłacane, ten odpis się zmniejszał. Pomijając to że Gronkiewicz chyba w rok czy dwa po tym jak nam walnęła i zlikwidowała bank, w 1993 lub 94 to ona nam podniosła dwa razy odsetki. To jakieś trochę dziwne. Będącemu w stanie likwidacji bankowi podnosi się odsetki o 200%. Można się było zastanowić, jaki jest powód dla którego likwidowany jest bank, zostaje on ukarany za to że spłaca swoje zobowiązania.

– Dobre pytanie. Również Cyran zeznał, że pod koniec 1992 roku NBP stwierdził w bilansie że Art-B jest rozliczone. A Urząd Rady Ministrów to storpedował.

– Ja rozumiem że chcieli szybciej kasę wyciągnąć. Bo to niby o to chodziło.

– Jedyne wytłumaczenie to że nie chcieli aby wyszło w rocznym bilansie że BHK i Art-B spłaciło zobowiązania.

– No tak. Bo to taki jest skutek. Odsetki od odsetek. W nieskończonosć naliczanie sztucznego nieistniejącego zadłużenia. To są takie elementy z tym rzekomym zadłużeniem banku BHK. Wychodzi na to, że de facto to oni nie mieli żadnego problemu z nim, bo nikt nie był tutaj w sytuacji takiej, że na przykład stracił miliard. Nie. Bo to wszystko było zapisane na BHK, a BHK poszło się bujać, wszyscy dostali co mieli dostać, nikomu się nic nie stało.

– Gdyby to było w dzisiejszych czasach, to mamy do czynienia z normalną restrukturyzacją długu, wewnętrzna rekapitalizacja. Najważniejsze jest to by na końcu bilansowo się wszystko zgadzało.

– Dokładnie tak. Tak to by było. A w tym przypadku oni nie za bardzo byli dobrze nastawieni. Andrzeja Topińskiego potem jeszcze kilka razy spotykałem. Mówił do mnie: „Co ty się dziwisz, ja tam w NBP byłem chwilę prezesem, miałem posprzątać, to wolałem nic nie sprzątać.” Taka to była rzeczywistość z jego punktu widzenia.

– No to nieźle. A teraz, co dalej z tą wiedzą zrobimy?

– Powinieneś to napięcie które potrafisz wytworzyć wokół tego tematu odpowiednio ukierunkować. Po pierwsze – analiza wszystkich materiałów procesowych. Drugie – co media zeznają. I trzecie  – wytworzony właśnie przez media nastrój, którego celem jest co? – bo tu trzeba określić, co ma być celem. Inaczej oni Cię opiszą jako tego, kto po latach odzyskał coś tam, ale oprócz satysfakcji że w gazetach napiszą nie będziesz miał nic.

– Moim celem jest udowodnienie, że to było bezprawie, i że majątek mają oddać właścicielom, czyli mnie, Bagsikowi i Tobie. Taki jest w tym momencie kierunek, który im wytyczę.

Picture2.png

Categories: Art-B, Articles

Tagged as:

Leave a Reply