
“Dwa Kolory”: rozmowy przeprowadzone przez Jerzego Zalewskiego w 2003 roku, w trakcie realizacji filmu dokumentalnego Dwa kolory. Rozmówcy autora to wybitni politycy, którzy w trakcie realizacji filmu opisują dwa nurty polskiej opozycji, które można by nazwać niepodległościowym i rewizjonistycznym, a także oceniają okres transformacji i przedstawiają warunki brzegowe III RP. Autor: Jerzy Zalewski. Wydawca: 2 Kolory. Rok wydania: 2015
_____________________________________________
Rozmowa z Maciejem Zalewskim
ART-B
JZ (Jerzy Zalewski): Czyli ten rok gdy jest rząd Bieleckiego, a ty jesteś w BBN-nie, zaważą na całym twoim życiu?
MZ (Maciej Zalewski): Tak, to prawda.
JZ: Bo jest Telegraf, ta Ameryka i wydarza się Art-B.
MZ: Tak, wydarza się Art-B. Ale w sensie medialnym, wydarza się później, po upadku rządu Olszewskiego. Natomiast tak, to się dzieje wtedy. Dlatego, że wtedy na skutek zupełnie innych okoliczności pojawia się w polu moich zainteresowań spółka, która nazywa się Art-B. W związku z tym, że BBN (Biuro Bezpieczeństwa Narodowego) nie miał żadnej zdolności operacyjnej, odpowiadał za koordynację polityki w sferze bezpieczeństwa państwa, natomist nie posiadał zdolności operacyjnych, myśmy korzystali z pomocy, osłony, współpracy innych służb państwa. Mieliśmy taką zasadę, że nie podejmujemy żadnych działań w sferze gospodarczej, nawet jak mieliśmy wyjaśniać nawet najbardziej skomplikowane kwestie, które w tej sferze się pojawiały, bez takiego glejtu bezpieczeństwa ze strony UOP (Urzędu Ochrony Państwa). Ja się spotykałem i rozmawiałem o różnych sprawach związanych z problmatyką gospodarczą w kraju wyłącznie za uprzednim poinformowaniem o tym UOP i za jego zgodą. W tym sensie, czy można się spotkać, albo czy nie można się spotkać. I można się spotkać z tymi, z którymi służby już prowadzą jakieś działania. Nawet jak chcesz wyjaśnić jak skomplikowaną sprawę jak zakup URSUSa. Bo Art-B od tego się zaczęło. Jak siegamy do Gazety Wyborczej z tamtego okresu, to Art-B było pupilem polskiego młodego biznesu. Miał świetną prasę. Wspaniałą telewizję. To był sukces. I to by nas nie interesowało, gdyby nie to że tuż przed wyborami mieli kupić Ursus. Byli związani politycznie, tak nam się wydawało, z Unią Demokratyczną. Żartowaliśmy, że na froncie elektoratu chłopskiego pojawi się jakiś niekontrolowany faktor. Trzeba było zobaczyć co to jest. To wszystko wzięło się że źle prowadzonego białego wywiadu. To wszystko było w gazetach. Dlatego się tym zainteresowałem, co to w ogóle jest. Pierwsze co zrobiłem, to zaprosiłem na spotkanie Szefostwo UOP, a że BBN było umocowane dość potężnie, bo w Kancelarii Prezydenta, to takie zaproszenie na rozmowę oznaczało, że trzeba się na nie stawić. Dostałem glejt: „chcesz, to możesz rozmawiać”. I zacząłem tę sprawę badać. To się zresztą zbiegło z takim nie do końca dla mnie jasnym do dziś epizodem naszych oficjalnych, międzynarodowych kontraktów z Izraelem. Bo niezależnie od tego, że o Art-B można było przeczytać w polskich gazetach, ja od tej spółce dowiedziałem się podczas moich służbowych rozmów z szefostwem Mosadu. Mówię o tym, bo poruszaliśmy się jak dzieci we mgle. Art-B był wtedy zaangażowany w taką wielką operację, która miała niesłychane uwagę dla Izraela – przerzutu tysięcy setek tysięcy Żydów rosyjskich do Izraela. To się nazywało operacja MOST. Do dzisiaj nie wiem na czym to polegało. Jakąś logistykę do tego dawali, w każdym razie coś było na rzeczy. To była spółka która była wprost związane z Izraelem. To się pojawiało podczas oficjalnych rozmów, jak Wałęsa był w Izraelu, a ja tam byłem członkiem delegacji. O tym rozmawiało się z ambasadorem Izraela. Nikt za bardzo nie wiedział czym oni się zajmowali, bo problem oscylatora i jeszcze nie został rozpracowany. Oni sami przynieśli mi opracowanie dotyczące oscylatora, bo tego od nich zażądałem. Co później, w trakcie nagonki na mnie czy było wykorzystywane, że po to od nich to uzyskałem, żeby wykorzystywać tę operację w Telegrafie. Nikt nie zadał sobie trudu, żeby zobaczyć, ilu bankach, ile kont miał Telegraf: jedno konto w jednym banku. Operacja oscylatora polegała na tym, że jest bardzo dużo banków, a we wszystkich ich filiach jest wiele kont i między nimi przerzuca się pieniądze. A czy ktoś opisując tę aferę, formułując ten zarzut zadawał sobie to pytanie czy było to do wykorzystywania przez Telegraf? Oczywiście nie zachodziła w podstawowa przesłanka, że nawet jakby ktoś chciał to wykorzystać, to było to nie do zrobienia. Człowiek się potyka o absurdy, ale te absurdy stały się rzeczywistością medialną.
JZ: Ty się spotykasz z tymi facetami i ich przepytujesz na okoliczność ich biznesu. I oni ci odpowiadają
MZ: Tak, ze strachem mi odpowiadają.
JZ: Co się dalej dzieje?
MZ: Dostaję materiały dotyczące spółki Art-B. Zresztą przekazuję je do UOP. Można też opowiedzieć anegdotę, jak byłem śmieszny w tej całej sprawie. UOP chce mi to kwitować, rozumiesz? Taki kwit by się przydał, bo pokazałby, że to wszystko odbywało się w ramach współpracy między różnymi organami państwa. Ja oczywiście wyrzucam tego pułkownika, który dzisiaj jest generałem, za drzwi. Nie wiedziałem wtedy, że on czytając tę sprawę inaczej niż ja, rzuca mi koło ratunkowe. Stary uubek zresztą, ze starej szkoły, żaden z nowych towarzyszy. Stary pułkownik ze służb. Przynosi mi takie pokwitowanie, a ja go wrzucam z biura, że on to ministra obraża. Potem jest taki epizod, że raptem, ni z gruszki, ni z pietruszki (to wszystko trwało z 10 dni może 2 tygodnie, te całe kontrakty) szef UOP informuje mnie i Jarka Kaczyńskiego, że muszę zaprzestać kontaktów z Art-B, bo Art-B jest powiązany z KGB. Przed chwilą było dobrze, teraz jest źle. Wiadomo, że wyszliśmy na jakieś pole minowe. Wybucha afera Art-B, oni uciekają z kraju, ale jeszcze nie ma żadnego konkretu tych pięciu, czy sześciu, już nie pamiętam ilu, rozmów z nimi. Tego w ogóle nie ma. To wybucha dopiero po upadku rządu Olszewskiego. Kiedy oni, Bagsik i Gąsiorowski, formują zarzut że ja ich uprzedziłem o aresztowaniu i dlatego oni wyjechali, oraz formułują kolejny zarzut pod moim adresem, Że 57 miliardów zł zostało przekazanych na Telegraf, ogólnie rzecz biorąc, 17 miliardów łapówki w postaci akcji, których ich nie wydałem i 40 miliardów w postaci pożyczki, która miała być udzielana Telegrafowi, dlatego że ja i do tego zmusiłem. Ten wątek pojawia się potem, jak już zaczynamy ten krótki, Śmiertelny bój ze wszystkimi, po upadku rządu Olszewskiego, kiedy po prostu jesteśmy kończeni. I temu służyła także, w dużej mierze ta afera i przedstawienie jej w mediach.
JZ: Żeby jest to jasno wpadło, w twoich rozmowach nie było wątku i wyjazdu?
MZ: Nie, nawet potem ten zarzut został zniesiony.
JZ: Powiedziałeś, że po upadku rządu Olszewskiego, trwają te dożynki. Napad wszystkich na PC i kontrofensywa Kaczyńskich, manifestacje anty-wałęsowskie, cały ten zgiełk, że tak powiem.
MZ: PC jest w sytuacji totalnego zwarcia, w zasadzie ze wszystkimi. Trudno mi wskazać jakiegokolwiek sojusznika w tym momencie. Wszyscy są przeciwko. Sprawa Art-B była sprawą właśnie kończącą, dotyczyła mnie, a w domyśle Kaczyńskich, bo byłem z nimi związany, i cały ten atak jest skierowany przeciw Kaczyńskim, a nie przeciw mnie. Z całym szacunkiem, jaki bym tam nie był ważny w polityce PC, chodziło o to żeby przedstawić PC jako spółkę partyjną, która była powiązana z tą większą aferą, tak wówczas odpisywaną, aferą Art-B. Wtedy nie ma jeszcze pomysłów, a wyłączyć PC z FOZZ-em. Wtedy tym zarzutem jest współpraca z Art-B.
JZ: FOZZ pojawię się później, to jest następny etap.
MZ: To jest następny etap, kiedy ja idę do sądu i mówię zgodnie z prawdą, zapisaną w atatutach: „Telegraph to ja. Jacy Kaczyńscy? Jaki tu jest związek tej całej sprawie z Kaczyńskimi? Jeśli jest jakikolwiek, to proszę nie sądzić.” I mnie sądzą. Padały takie propozycje, żebym zredefiniował tę sytuację i żebym, mówiąc krótko, zapraszał do tej ławie oskarżonych inne osoby. Oczywiście to nie ma miejsca, więc mam swój prywatny proces od 10 lat w tej sprawie.
FOZZ
JZ: FOZZ też się dzieje wtedy, w tym jednym magicznym roku?
MZ: Dzisiaj jest oczywiście pełna wiedza na ten temat. Wszystkie możliwe instytucje, które nas wtedy zwalczały, starał się nas uwikłać w jakieś dziwne historie. Wokół PC kręciło się mnóstwo ludzi. Dzisiaj mamy rozpiskę tych ludzi, to wszyscy albo byli oficerami, albo współpracownikami, w każdym razie służby pracowały nad nami w ramach tak zwanej „inwigilacji prawicy”. Teraz to jest wiedza potoczna. To wszystko zresztą moim zdaniem nie przekłada się w żaden sposób na jakiekolwiek kwestie procesowe. Pomijam to mój proces, bo ja proces mam, tak to wyszło. Ale poza tym, to się nie przekłada na żadną inną sytuacją procesową. W sytuacji, kiedy tylko Kaczyński jako siła polityczna są opozycją. Przecież oni zmartwychwstali na polskiej scenie politycznej, zaczynają odnosić jakieś sukcesy, okazuje się, że to, co mówili 10 lat temu staje się potoczną diagnozę obecną nawet gazecie wyborczej. To „Wyborcza” teraz piszę, że coś jest nie OK z polską gospodarką, z rolą służb itd. Można powiedzieć, że odkryli coś, co mówiliśmy dawno, dawno temu.
Categories: Art-B