Art-B

Uważam Rze: Zniszczyła nas ekipa premiera Bieleckiego

uwazam rze 01

Z Andrzejem Gąsiorowskim, byłym prezesem i udziałowcem spółki Art.-B, rozmawia Jan Piński

Jak się czuje były przestępca, któremu udało się uniknąć kary?

Andrzej Gąsiorowski: Nigdy nie czułem się przestępcą, ani nim nie byłem. Skutecznie odebrano mi możliwość udowodnienia swojej niewinności na drodze prawnej, pozostawiając opinię publiczną w przeświadczeniu iż udało mi się uniknąć kary.

A co z zarzutami z przed 24 lat pod pana adresem i aferą Art-B?

Bardzo długo zastanawiałem się nad tym, co oznacza słowo afera i jaka jest etymologia tego słowa. Według słowników afera jest to sprawa medialna, wielkiego zasięgu, mająca na celu wywołanie publicznego zgorszenia i oburzenia. Nie jest to pojęcie prawne. Więc mamy do czynienia ze świadomie używanym mechanizmem socjotechnicznym. Jakiś  dygnitarz posiadający chwilowo władzę decyduje o tym, że pewien czyn musi mieć szerokie medialne nagłośnienie po to, żeby lud był wzburzony i zdegustowany. A potem czas płynie i nic się nie dzieje. Wreszcie po latach wszystko się rozmywa.

Kto był więc dygnitarzem, który zarządził, że będzie afera Art-B? Komu się naraziliście?

W książce pod tytułem „Ona. Za kulisami III RP.” w zbiorze wywiadów z różnymi osobami, które przez 25 lat tę III RP tworzyły, były premier Jan Krzysztof Bielecki otwarcie stwierdził, że to on i jakaś grupa która za nim stała, wykończyli Art-B. Najpierw operacyjnie, a potem wszelkimi możliwymi środkami prawnymi.

Ale dlaczego?

Przestraszył go nasz sukces i rozmach. W tym czasie Art-B kupując całoroczną produkcję traktorów ratowało przed bankructwem upadającego Ursusa – kolebkę „Solidarności” – zakład zatrudniający 100,000 pracowników. Płaciliśmy gotówką. Bielecki tłumaczył w tej książce, że podczas jego spotkania ze mną w Ursusie byłem przedstawicielem załogi i jako jedyny wiedziałem o co chodzi. Zapytał mnie, skąd wzięliśmy pieniądze na zakup traktorów. Uznałem, że premier jest ekonomistą, więc trzeba uzasadnić. Zgodnie z prawdą ujawniłem, że na bazie zaistniałej wprowadzonej przez niego transformacji finansowej zaistniała możliwość wprowadzenia wielu operacji finansowych. Skupiłem się na dokładniejszym opisaniu operacji nazwanej później w mediach oscylatorem. I to był początek naszej eksterminacji. Dlaczego? Bo robiliśmy to, co powinno było robić Państwo. Odbudowywaliśmy przemysł, budowaliśmy grunt dla inwestycji zagranicznych, uruchomiliśmy eksport. A oni nic. Tylko okrągłe słowa. I nic za tym. U nas wrzało od kontraktów. Kolejne firmy, szukanie ludzi do pracy, eksport i inicjatywa, współpraca z placówkami naukowymi. Jak stwierdził – spowodowało to w nim przekonanie, że jesteśmy bardzo niebezpiecznymi ludźmi i wtedy podjął decyzję o wykończeniu nas.

Ale chyba nie sam?

Z dokumentów wynika, że zlecił wykonanie tego zadania Andrzejowi Milczanowskiemu, szefowi MSW. Dostał on polecenie, żeby się nami zająć operacyjnie i po dwu tygodniach przyszedł i powiedział, że ma na nas haka i że można nas wsadzić. Ten hak znalazł też dzięki mnie, bo jak zostałem wezwany do pana Maciej Zalewskiego, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego to jemu również opowiedziałem, że jest taka operacja finansowa, która jest legalna i potencjalnie bardzo dochodowa. Złożyłem całą dokumentację na temat oscylatora na ręce pana Macieja Zalewskiego, który ją przyniósł do Urzędu Ochrony Państwa. Jak napisał w swoim sprawozdaniu do komisji sejmowej, kiedy go pozbawiono immunitetu, że w UOP patrzyli z otwartymi oczami i nie wiedzieli o co chodzi, więc on im powiedział. Czyli moja wiedza została przekazana do UOP stamtąd trafiła do Milczanowskiego, a ten przyniósł informacje premiera Bieleckiego, że ma haka. Wynika z tego że nikt w tamtym czasie nie uważał Oscylatora za coś niezgodnego z prawem.

Hak jak hak. Ale komu zależało, aby go użyć?

W książce „Resortowe dzieci – Służby” na stronach opisujących działalność pułkownika Adama Dębca oraz generała Wiktora Fonfary, którzy po weryfikacji Służby Bezpieczeństwa pracowali jako wysocy oficerowie UOP-u, można przeczytać, że prowadzili dwie sprawy: FOZZ-u i Art-B. Jak pokazała historia, w sprawie FOZZ-u  robiono wszystko, aby nikt nie został osądzony.  Gdyby nie to, że przez moment do władzy doszła ekipa PiS-u i przedłużyła okres przedawnienia, to nikt by w ogóle za FOZZ nie poniósł konsekwencji. I to mi pewne rzeczy wyjaśniało. Później dołączono operacyjnie do sprawy Art-B i FOZZu komisję Lesiaka, której jednym z głównych zadań było rozpracowanie i nagłośnienie transakcji Art-B z Telegrafem, i rzekomych związków Art-B z Lechem i Jarosławem Kaczyńskim. Jeżeli się prowadzi jednocześnie sprawę Art-B i FOZZ-u i się patrzy na to z perspektywy czasu, to mógłbym postawić hipotezę, że chciano FOZZ przykryć aferą Art-B. Zresztą, gdybym ja był operacyjnym oficerem zrobiłbym to samo.

FOZZ to wspólne przedsięwzięcie naszej cywilnej i wojskowej bezpieki.

Czyli silne służby. A tu jakiś tam Art-B, Bagsik i Gąsiorowski, więc trochę niech tam sobie pocierpią. Po odcięciu nas od firmy Art-B próbowaliśmy wielokrotnie spłacić ewentualne roszczenia. Oficjalnie zwróciliśmy się w tej sprawie do prezydenta RP Lecha Wałęsy, było pismo do premiera Pawlaka, do Narodowego Banku Polskiego. Odpowiedź była ta sama wszędzie: nie. Z dokumentów wynika  że Stefan Kawalec, ówczesny wiceminister finansów był odpowiedzialny za torpedowanie wszelkich prób porozumienia.

Kto zyskał na aferze Art-B?

To był okres szukania winnych niepowodzenia reform. Błędów, które doprowadziły do likwidacji polskiego przemysłu i rolnictwa. Potrzebni byli winni. Byliśmy świetnymi kandydatami. W świetle ówczesnej propagandy można by więc powiedzieć: mamy winnych, to oni i tacy jak oni odpowiadali za niepowodzenie reform, bo rzekomo okradli Polskę. To zadziałało. Przez latanej, prawowici właściciele spółki Art-B, byliśmy utożsamiani z klęską reform. To naprawdę działało na społeczeństwo, zwłaszcza w okresach przedwyborczych. Wiedziały o tym nawet dzieci w przedszkolach. Do dzisiaj spotykamy się z opinią, jak cudownie byłoby w Polsce, gdybyśmy jej nie okradli.

Kto na tym zyskał? Po pierwsze, politycy, bo mogli na tym punktować w kolejnych kampaniach wyborczych. Lech Wałęsa nas puszczał w skarpetkach. Wszyscy następni mogli krzyczeć, że Żydzi okradli Polskę, więc my musimy bronić kraju przed aferzystami. Politycy ugrali kapitał polityczny, a my byliśmy tym folklorem który zapewnił kilka lat igrzysk. W przedwyborczych hasłach to było bardzo medialne. Po drugie zyskały same media. Przez ostatnie 25 lat ponad million artykułów – jakby to przeliczyć na pieniądze… Po trzecie banki wygrały, bo jak się okazało po aferze Art-B raptem czeki można było realizować na drugi dzień. Wcześniej trwało to miesiąc. Dlaczego aż tyle? To jest może inne pytanie, ale z punktu widzenia biznesmenów , którzy ściągają towar, po to, żeby go szybko sprzedać i dostać pieniądze, żeby kupić towar i go sprzedać to była wieczność. Zresztą wówczas działali też inni. Na przykład biznesmen z Wrocławia, handlujący cukrem, kupował go w zakładach z terminem płatności 3 miesiące, bo zamawiał ogromne ilości. Sprzedawał ten cukier od razu za gotówkę 20 proc. poniżej ceny rynkowej. Pieniądze wpłacał do banku i za trzy miesiące wypłacał. Zarabiał na tym 120 proc. Przepraszam, czy to było nielegalne?

To chyba było lepsze niż oscylator?

Nie. To jest taka malutka namiastka. W tym czasie wg Ministerstwa Finansów 15 tys. podmiotów, czyli firm i osób prywatnych płaciło podatki od oscylatora. Co więcej, po tzw aferze Art-B, kiedy likwidator zażądał z powrotem tych podatków, skoro to była nielegalna operacja. Ministerstwo Finansów nie oddało pobranych pieniędzy. Mitologia oscylatora, która potem obrosła w kosmicznych teoriach, że potęga firmy Art-B bazowała na oscylatorze, który wymyślili i 400 mln dolarów wyciągnęli z systemu bankowego. Tymczasem wielkość oscylatora w przychodach ART-B według biegłych sądowych to 15 mln nowych złotych, z czego zapłacono prowizję do banku i podatki. Zysk netto wyniósł 7 mln złotych. To dzisiaj sobie nawet za to porządnego domu nie można kupić. Takie były reguły gry, że można było zarabiać na odsetkach – 40% w skali miesiąca, a ja cały czas przypominam, że jeden depozyt, to było jedno naliczenie procentów, nie podwójne, wielokrotne – tak jak do dzisiaj twierdzi się uparcie w mediach.

Z takiego jednego miliona ile byliście w stanie uzyskać pieniędzy?

Jeden do jednego. Dlatego, że można było wyjąć, zapłacić czekiem, a tam było pokrycie. Po pierwszym miesiącu, wyłączyliśmy naliczanie odsetek na bazie jednostronnych umów z każdym bankiem.

Skąd taka szczodrość i dobre serce?

Bo nie chodziło o naliczanie odsetek, ale o uzyskanie płynności obrotu kapitałem. Myśmy nie spekulowali na pieniądzach, tylko to były pieniądze operacyjne dla setek firm, które rozwijaliśmy. Istotą oscylatora był mechanizm natychmiastowego dostępu do gotówki z obrotu towaru naszej produkcji.

To ile Art-B byłoby dzisiaj warte?

Gdyby się rozwijało do dzisiaj, to ponad 50 mld dolarów.

Ile Art-B działało?

Niecałe dwa lata.

Przez te półtora roku stworzyliście firmę o obrocie 22 mld dolarów?

Tak. Na peryferiach w świecie. Taka sukcesu. Maksymalizacja zysków i maksymalizacja efektywności działań. Art-B działało 24 miesiące – od sierpnia 1989 do sierpnia 1991, posiadając ponad 3000 firm w 50 krajach, w Warszawie w 13 biurach zatrudniano 400 menadżerów, w holdingu Art-B było ponad 150,000 osób. Wartość zawartych kontraktów to ponad 1 miliarda USD z zagranicznymi kontrahentami z 130 firm. Obrót holdingu Art-B to 22  miliarda USD za rok 1990-1991, wytworzono aktywa 120 milionów USD w drugim roku swojej działalności, wykazano zysk netto 30 mln USD i zapłacono podatek dochodowy na rzecz Skarbu Państwa w wysokości 12 mln USD za 1990. Kontrakty  wartości ok. 1 miliarda dolarów podpisane w Izraelu, na Bliskim Wschodzie, ZSRR, USA.  Myśmy wprowadzili LG do Europy. Wyprodukowano milion telewizorów. One do dzisiaj pracują. Art-B posiadało  ponad 60 proc. produkcji laktozy w kraju. W 1991 Art-B zakupiło 7000 traktorów za 35 milionów ratując firmę Ursus od bankructwa. Fundusze te zostały wykorzystane na pokrycie wynagrodzeń ponad 100.000 pracowników Trudno tu powiedzieć, czego myśmy nie robili. Byłoby szybciej.

Jaka była dynamika wzrostu dochodów?

Zysk na wielu operacjach dochodził do 20 tys. procent w skali roku. Czasami przyrost kapitału wynosił 200 proc. w skali miesiąca. To trudno było zmierzyć. Były tworzone narzędzia do analizy istniejącej sytuacji dlatego, że każda jednostka pracowała w innym systemie rozliczeń. Był jeden departament do „spraw katastrofologii”, czyli przewidywania, kiedy i dlaczego przy tym kierunku rozwoju, wzrostu nastąpi eksplozja. Pracowali tam doskonali doradcy z Dolnego Śląska. W przyszłość ci ludzie bardzo się później przydali w rządzie, bo byli szefami wielu prestiżowych jednostek

Jak się miało te 15 mln zł, do obrotów Art-B?

Nasze obroty jak wyliczyli biegli, wynosiły 22 mld dolarów. Zysk z oscylatora to 15 mln złotych, po opodatkowaniu 7 milionów złotych – czyli 0.008% z obrotu.

Rozumiem, że oscylator to była mała gałąź waszego biznesu.

W oscylator graliśmy nie my. Grały Banki. Robiły operacje i pożyczki międzybankowe. To był oscylator! Niewyobrażalne pieniądze. Żaden bank nie był wtedy zainteresowany potwierdzeniem zrealizowania naszego czeku, bo jakiś bank musiałby to zrefinansować. A tak nie musiał i miał środki do obracania i do grania i ogrywania NBP no i innych banków, w tym zagranicznych.

A na czym zarabialiście w ART-B pierwsze duże pieniądze?

Jak ja wszedłem do Art-B, to była to już duża firma. Bagsik był jej założycielem. W grudniu 1988 r. weszła w życie ustawa Wilczka polegająca na tym, że można było inaczej podejść do importu i on się w to wbił z grupą swoich cieszyńskich partnerów. To były początki Bagsika i Art-B. Nazwa Art-B nie znaczyła „Artyści Biznesu”, jak powtarzają media, lecz Artystyczny Biznes, bo on zawsze marzył, żeby inwestować w sztukę, w show biznes itd. Kupował kawę i wszystko to, czego nie było na rynku. Ja też się w swoim życiorysie zajmowałem tym samym. Takie były czasy. Kto nie miał państwowej posady i był wolnym człowiekiem, mógł handlować. Jak ja wszedłem do Art-B i dostałem już wtedy akcje i tytuł wiceprezesa, to oni obracali grubymi milionami. Bagsik  stworzył Art-B. Ja wniosłem swoje kontakty zagraniczne i organizacje. Rozwijaliśmy wspólnie Art-B jako pracodawcę, największego w historii Polski, ratowaliśmy rynek pracy i przedsiębiorstwa, wówczas błyskawicznie niszczone przez szybką i nieprzygotowaną reformę 1990-1991 r. Rolnicy a i robotnicy z wielkich zakładów pracy, wówczas upadających z dnia na dzień i z woli politycznej – czyli decyzji administracji państwa. Bezradni. Skazani na kolejne, jak się okazało dwa lata bezrobocia i chaosu. Czasem na dłużej. To był trudny okres, który wymagał natychmiastowej interwencji na rynku pracy i przemysłu. Art-B wprowadziło pierwsze poważne inwestycje na polski rozchwiany, nieprzygotowany do reformacji i niewiarygodny za granicą rynek. Polska była wtedy bankrutem.

Jaką część PKB Polski Art-B produkowała wówczas?

Trudno powiedzieć. W 1993 r., dwa lata po naszym wyjeździe, okazało się, że mimo wszystko tych zadłużeń Bank Handlowo Kredytowy spłacił razem z Art-B zadłużenie do NBP którego było tylko 100 mln dolarów. W 1996 r.  bilans NBP ponownie wykazał, że Art-B spłaciło to zadłużenie. Z zeznań świadków wynika że Urząd Rady Ministrów podjął decyzję, że mimo to należy naliczyć 120 proc. karnych odsetek od w sumie nieistniejącego zadłużenia, uniemożliwiając w ten sposób zwrot udziałów Art-B jej pierwotnym właścicielom – czyli nam.

Spisek?

Nie. Racja stanu.

To jakiś kosmos…

Cały biznes normalnie działał. W pewnym momencie nie nadążaliśmy nawet za rozwojem tych firm: papiery, dokumenty, biuro i konto i pieniądze. Trzeba było przerzucić pieniądze do tych spółek. Obrotowe. Dlatego te czeki zaczęły istnieć w takiej ilości. Na początku nie chodziło o oprocentowanie. Nikt nie zwracał na to uwagi. Problem polegał na tym, że w pewnym momencie myśmy te banki musieli w zasadzie utrzymywać. Na przykład Bank PKO BP wziął od Art-B w depozyt 65 milionów USD i dał w zabezpieczenie gwarancje bankową. PKO BP miał w tamtym czasie w sumie bilansowej tylko kilka milionów dolarów. To był początek kapitalizmu. Banki nie miały środków. Szukały klientów z wolnymi środkami gotowymi na zdeponowanie pod gwarancje. Te środki były dla banku niezbędne, aby normalnie funkcjonować. Po wybuchu „afery Art-B” Prezes PKO Pietrasiewicz zeznał, iż ówczesny wiceminister finansów Stefan Kawalec wywarł na niego nacisk w sprawie zwrotu tych gwarancji do Art-B.

Skąd taka decyzja?

Według oświadczenia chodziło o niedopuszczenie aby gwarancja na kwotę 280 milionów złotych została uznana w sądzie za prawidłową i zwrócona Art-B, gdyż według Stefana Kawalca byłaby to duża strata dla budżetu państwa. Ciekawe podejście. Pietrasiewicz zgodził się z tą koncepcją i wydał odpowiednie dyspozycje swoim pracownikom. W konsekwencji Art-B przegrała proces o zwrot gwarancji. Zdeponowane środki zwrócono dopiero po 5 latach. Od tego momentu wywołano katastrofę w Art-B. Bo to niby było to zaburzenie płynności, której w rzeczywistości nie było. Mieliśmy wtedy środki na pokrycie dowolnych zobowiązań. Spłacenie 100 mln dolarów nie stanowiło żadnego problemu.

Ile straciliście pieniędzy na likwidacji Art-B?

Art-B przed likwidacją to kontrakty wartość miliardów dolarów – podpisane w Izraelu, na Bliskim Wschodzie, ZSRR, USA, z AT&T, LG, Samsung, Hyundai, Mariner, Chrysler, Peugeot, Autosan, polski rafineria w Płocku, i wiele innych, to fabryki do produkcji gospodarstw domowych, elektroniki, przetwarzanie żywności, sprzętu medycznego i wielu innych, Stan magazynów w dzień mojego wyjazdu z Polski to 100.000 magnetowidów, 13,000 telewizorów, 60.000 lodówek, 7000 ciągników Ursus, 12 samolotów, 6 helikopterów, setki samochodów, 17 nowoczesnych biur, kolekcję ponad stu obrazów, w tym Picasso i Renoir, i wielu innych znanych artystów. W sierpniu 1991 roku – w ostatnim dniu działalności Art-B, posiadała depozyty 65 mln USD w banku PKO BP, była właścicielem 280 milionów złotych listów gwarancyjnych wydanych przez PKO BP, oraz innych depozytów pieniężnych o wartości 380.000 mln USD. Udziały Art-B w firmach warte według dzisiejszej wartości rynkowej wynosiły ponad 2,5 miliarda USD. Wybrane przykłady: Bank BRE (dziś mBank) – 7% udziałów (via Agroteka), Warta SA – druga najwieksza firma ubezpieczeniowa w Polsce – 30%, Laktopol – 76% Agrobank – 35%, Agrotechnika – 51%. Od roku 1992 do dnia dzisiejszego przez 24 lata firma Art-B jest likwidowana. Likwidatorem mianowano jedną osobę – Jerzego Cyrana – byłego wiceprezydenta Katowic z okresu stanu wojennego – osobę współodpowiedzialną za masakrę górników w kopalni “Wujek”. Kapitał uzyskany w wyniku likwidacji Art-B to ponad 1.0 miliard złotych.  Po wywołaniu „afery” Art-B powstał nieformalny “komitet inkwizycyjny” który decydował o przebiuegu likwidacji Art-B. W jego składzie znalazł się wiceminister finansów Kawalec, pułkownik UOP Adam Dębiec, prokurator Radomski i przedstawiciel NBP. I oni formowali tę nową rzeczywistość. Nie było jakichkolwiek podstaw prawnych do powstania i działalności tej nieformalnej grupy zajmującej się eksterminacją jednej firmy. Straciłem bardzo wiele. Jak wiele – ktoś kompetentny to kiedyś obliczy i oszacuje. I wtedy będzie wszystko wiadomo. Na razie nie skupiam się na tym temacie. Od wielu lat staram się budować swoja inną tożsamość w nowej rzeczywistości.

Ilu polityków pracowało dla Art-B?

Polityków? Przede wszystkim zacznijmy od siebie, czyli że było dwóch głównych polityków, Bagsik i Gąsiorowski, którzy startowali do Senatu i mieli 95 proc. poparcia ludności na swoim terenie.

Dlaczego nie zostaliście więc senatorami?

Bo nie pozwolono nam wrócić do kraju. Potem powstał mit o ucieczce. Bardzo skutecznie, bo wszyscy do dzisiaj  w to wierzą i powtarzają.

A nie było ucieczki?

Była to po prostu kolejna wyprawa z rodzinami.

 Z której nie wróciliście.

Nie, bo elegancko nas doprowadzono do granicy, sprawdzono, że wszystko jest w porządku, że wszystkie żony się znalazły i dzieci i wtedy zamknięto granicę.

A kto was odprowadzał na granicę?

Jak się później okazało, część naszych pracowników, pracowała dla służb i departamentów, którymi zarządzali pułkownik Dębiec i Fonara.

Czyli mieliście pracowników, którzy pracowali jednocześnie w UOP i dla was?

Tak. 

W jaki sposób Art-B stała się częścią operacji MOST polegającej na przetransportowaniu Żydów ze Związku Sowieckiego do Izraela?

Włączyliśmy się w to przedsięwzięcie w przekonaniu, że jego humanitarne cele są ważne. W powojennej historii świata, był to przypadek nadzwyczajny, kiedy pojawiła się zgodna wola współdziałania kilku państw, bez jakichkolwiek elementów konkurencji, współzawodnictwa, czy rywalizacji. Zawsze braliśmy udział w różnych działaniach na rzecz pokrzywdzonych i potrzebujących. Nigdy jednak w takiej skali. Pomagaliśmy dzieciom uzdolnionym, Domom Dziecka, wspieraliśmy działania związane z kulturą, z edukacją i ochroną zdrowia. Baksik znał wówczas te problemy jeszcze lepiej – bo z pierwszej ręki. Nic się nie zmieniło. Mogliśmy współdziałać ze wspaniałymi niecynicznymi ludźmi, uczyć się od nich prawdziwego humanizmu. Byliśmy bardzo młodzi. To nas porwało bez reszty. Nie bez znaczenia był też ten „historyczny wątek”. Naturalnie, ja jako zdeklarowany chrześcijanin z rodziny od zawsze bardzo poważnie traktującej przesłanie religii, miałem też poczucie potrzeby zrobienia czegoś dla innych, dla nacji tak bardzo dotkniętej losem. Ten naród przez tysiąclecia tułał się po świecie, nie mając swojej ojczyzny. Należało im pomóc. Nie ma takiego drugiego precedensu na świecie, żeby jakikolwiek naród został pozbawiony na tysiąclecia swojego miejsca na ziemi. Braliśmy udział w tworzeniu Gromu, będącego teraz dumą narodową i wspaniałą wizytówką polskich sił specjalnych. Niektórym ta jednostka kojarzy się ze służbami specjalnymi, czy wywiadem. Nic bardziej mylnego. Skrót powstał na roboczo, jako Grupa Realizacyjna Operacji Most, w skład której wchodzili m.in. funkcjonariusze Departamentu I MSW m.in. Gromosław Czempiński i Sławomir Petelicki. GROM miał ze strony polskiej zajmować się ochroną transportu Żydów z ZSRR przez Polskę do Izraela. Późniejszy skrót jednostki odczytujemy, jako Grupa Reagowania Operacyjno-Manewrowego. Jej tworzenie rozpoczęto w 1990 r., dzięki pomocy Amerykanów, wykorzystując najlepsze doświadczenia zagraniczne, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych AmerykiWielkiej Brytanii oraz Niemiec (GSG 9). Jednostki, do których można porównać JW GROM pod względem przeznaczenia, to amerykańskie 1st Special Forces Operational Detachment „Delta” (tzw. Delta Force), SEALs DEVGRU – Naval Special Warfare Development Group, brytyjska SAS czy izraelski Sayeret Matkal. Nie CIA, nie MI6 i nie typu Mosad. Nic bardziej błędnego. GROM realizował i realizuje operacje ratunkowe (np. NCE, CSAR, HR), szczególnie na terytoriach wrogich państw, oraz innych objętych wojną, czy kryzysem. Kto by nie chciał współdziałać przy tworzeniu także wspaniałej wyjątkowej jednostki stworzonej dla celów szlachetnych. Nic wspólnego z wywiadem. Nic a nic. To było na początku lat 90., zanim Polska, pierwszy raz nawiązała kontakt z CIA. Impuls poszedł z tajnych służb brytyjskich – MI6. Do tych materiałów dotarł Jurek Dziewulski i mi o tym opowiadał, że najpierw MI6 przyszło do niego gdzieś tam, czy chcielibyście współpracować z Izraelczykami? Pytali, bo nie wiedzieli jak się zachowają wojskowi. Oni powiedzieli: Tak. Do operacji MOST firmę Art-B wytypowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i MON. Z Polski. Gen. Edwin Rozłubirski został oddelegowany do Art-B do prowadzenia sekcji tajnej „S”. To nie była decyzja z Izraela. Chodziło o znalezienie kompetentnych ludzi.

Rozumiem, że chodziło o logistyków znających mentalność tak sowiecką, jak i izraelską, no i polską?

Tak.  Z drugiej strony założyliśmy firmę w Izraelu i tam był alter ego tego własnie gen. Rozłubirskiego, Yossi Ginossar – były szef Szabaku, i oni prowadzili oficjalną komunikację w tym temacie.

Wróćmy do pieniędzy. Ten wasz miliard jest dzisiaj w NBP?

Tak.

Rozumiem, że pan uważa, że jest w jakiejś części pana?

Nie jest ważne, co ja uważam, tylko to co wynika z dokumentów, które tam są i napływają. Będę ciekaw, co rzeczoznawcy na ten temat powiedzą.

Jeżeli po sprzedaży majątku spółki wartość majątku przewyższyła zobowiązania, to jest dzielona wśród właścicieli spółki, jeśli spółka została rozwiązana.

Istnieje umowa zawarta w Hanowerze w 1991 r., między nami a Bankiem Handlowo-Kredytowym, na mocy którego my zaspokoiliśmy własnym majątkiem ewentualne roszczenia banku do sumy 100 milionów zł przekazując udziały i majątek Art-B w zastaw. Po spieniężeniu majątku Art-B i spłacie zobowiązań  udziały Art-B powinny zostać nam zwrócone bez konieczności zawarcia odrębnej umowy. Bilans likwidacji po otrzymaniu z Tel Awiwu przekroczy miliard złotych.

A kiedy panowie przewidujecie, że zakończycie tej sprawy?

Po pierwsze, musimy zaczekać na zakończenie likwidacji Art-B w Polsce, na zakończenie osiemnastoletniego procesu o odszkodowania który wytoczyłem w Tel Awiwie którego już jest końcówka i niedługo 250 milionów zł zostanie przekazane dla Art-B. Ja mam wszystkie sprawy karne zakończone. Bogusław jest jeszcze w trakcie swoich spraw i w związku z tym, jak już to wszystko prawnie zostanie  zbilansowane, wtedy zaczniemy działać.

W 2016 r. wystąpicie z roszczeniem do Skarbu Państwa?

Dzisiaj nie mam odpowiedzi na to pytanie.

Chodzi o to, że dochodzi wartość pieniądza w czasie? Ten miliard 20 lat temu i miliard dzisiaj, to są dwa różne miliardy.

Oczywiście. Dodatkowo bardzo dużo aktywów Art-B zniknęło w procesie likwidacji.

Czyli jeszcze dodatkowo okradziono spółkę

Kogoś na pewno okradziono. Art-B zakupiło 8 samolotów, a w bilansie likwidacji jest tylko 6. Były depozyty w banku 150 mln dolarów, które zostały wprost przekazane do NBP, a nie ma ich w bilansie Art-B. I mnóstwo innych tego typu przykładów.

Czyli kiedy zrobicie bilans i wystawicie rachunek?

Czekamy na opinie doradców.

A po czyjej stronie jest piłka?

Rozmawiałem kiedyś ze słynnym amerykańskim prawnikiem Alanem Dershowitzem on mi powiedział, że czas pracuje na naszą korzyść. Kiedyś były emocje, z  czasem więcej będzie znaczyć prawo bardziej osadzone w realiach europejskich. Wtedy będzie czas, żeby oszacować przebieg i procedury prawne procesu likwidacji, przeanalizować prawidłowość działalności urzędników, którzy w tym brali udział, ewentualnie wyciągnięcie konsekwencji za błędy, gdyby je popełnili.

Bardzo spokojnie pan do tego podchodzi

Stworzono legendę: uciekli, zabrali, ukradli, puszczono ich w skarpetkach. Po 23 latach prokurator stwierdził, to nie tak i zmienił kwalifikację prawną, bo nie ma takiego podmiotu prawnego jak system bankowy, więc nie mógł być poszkodowanym. Do dzisiaj nikt nie mógł wnieść wniosku, że jest poszkodowany, nie było zawiadomienia o przestępstwie w związku z tym ta sprawa sobie tak umarła. 14.04.2014 o 14.14 dostałem telefon. Dzwoni mój prawnik i mówi: jesteś już wolny – wracasz do kraju. Prokuratura wycofała list gończy i musisz się stawić na rozprawę, ostatnią i jest umorzenie tej sprawy. To było święto Paschy, wyjście z Egiptu, dodatkowo w tym dniu pojawił się „krwawy” Księżyc. Tak sobie siedzę, niby to nie ma związku z czymkolwiek, ale moje wszystkie metafizyczne przeżycia sprawiają, że poczułem dotyk przeznaczenia.. Siła faktów jest następująca: stało się to, co się stało. Ktoś tam był praprzyczyną, ale to było 25 lat temu. To bardzo długi okres w życiu człowieka. Więc jako dojrzała osoba muszę wzruszyć ramionami i odrzucić to w przeszłość. Im dalej, tym lepiej. Inaczej to jest straszna siła grawitacji w pustkę i bezsens. Stworzyłem nowe życie, nową rzeczywistość. Kiedyś coś się zawaliło i na początku powoli, później coraz szybciej budowałem nową tożsamość. Nie związaną z przeszłością w ani jednym punkcie. Teraz tylko chcę skończyć z przeszłością, zamknąć te wszystkie rozliczenia

I wystawić rachunek.

Wystawić rachunek, ale nie przykładać serca do tego. Chyba już nie warto. To jest tak, jak gra w szachy. Jak się zaczyna z emocjami, to wysiada logiczne myślenie. Chodzi teraz tylko o prawdę, żeby udowodnić, jak to było naprawdę. Kto komu ukradł, czy ktoś może się pomylił. I tak, jak ktoś kiedyś to określił: verba volant, scripta manent – słowa ulatują, dokumenty zostają.

uwazam rze 02 uwazam rze 03 uwazam rze 04 uwazam rze 05

http://www.uwazamrze.pl/artykul/1123305/zniszczyla-nas-ekipa-premiera-bieleckiego

Categories: Art-B, Headlines