Excerpt From: Dorota Kania. “Resortowe Dzieci. Służby.”
Inwigilacja prawicy – czyli tajna operacja UOP
Noc z 4 na 5 czerwca 1992 roku. Po dramatycznym wystąpieniu premiera Jana Olszewskiego Sejm przystępuje do głosowania. Wynik jest do przewidzenia – rząd Olszewskiego zostaje odwołany a lustracja zablokowana. To właśnie uchwała dająca możliwość ujawnienia agentury w życiu publicznym stała się jedną z głównych przyczyn odwołania rządu Olszewskiego. Minister spraw wewnętrznych Antoni Macierewicz nie miał możliwości wykonania do końca uchwały lustracyjnej – Instytut Pamięci Narodowej został powołany do życia dopiero 19 stycznia 1999 roku na mocy ustawy z 18 grudnia 1998 roku o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
Uchwała lustracyjna, mimo zdecydowanego sprzeciwu posłów Unii Demokratycznej, została przyjęta przez Sejm 28 maja 1992 roku – podpisał ją ówczesny marszałek sejmu Wiesław Chrzanowski. Uchwała nakazywała ministrowi spraw wewnętrznych ujawnienie nazwisk posłów, senatorów, ministrów, wojewodów, sędziów i prokuratorów będących tajnymi współpracownikami UB i SB w latach 1945–1990. Już po jej przyjęciu w „Gazecie Wyborczej” rozpętała się burza. Nie było dnia, by nie ukazywały się artykuły na temat szkodliwości lustracji. Do najzagorzalszych jej przeciwników należał Jacek Kuroń, który lustrację nazywał „nieszczęściem”, a na łamach „Gazety Wyborczej” przyznał się do rozmów z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa”
Mało kto wówczas wiedział, że funkcjonariuszem SB, który rozmawiał z Kuroniem, był Jan Lesiak, do końca PRL pracujący w Służbie Bezpieczeństwa. W 1990 roku trafił oczywiście do Urzędu Ochrony Państwa. Po latach okazało się, że osobiście wstawił się za nim Jacek Kuroń, którego Lesiak – będąc w SB – rozpracowywał. W latach 80. Lesiak zajmował się także Adamem Michnikiem, o czym świadczą znajdujące się w Instytucie Pamięci Narodowej dokumenty.
„Gdyby nie pomoc Jacka Kuronia, Lesiak jak niemal wszyscy funkcjonariusze Departamentu III zajmującego się tzw. nadbudową: inteligencją, naukowcami, pisarzami, artystami, adwokatami, zostałby pozbawiony szans pozostania w służbach. Początkowo negatywnie zweryfikowany, odwołał się od tej decyzji. Wcześniej poprosił Jacka Kuronia o poparcie. I otrzymał je.”
Niespodziewana rekomendacja Jacka Kuronia podziałała z magiczną siłą i pierwsza decyzja została zmieniona na korzyść Jana Lesiaka. Później przez lata puszył się tym, że w Kuroniu znalazł swego obrońcę. W nowo utworzonym jesienią 1990 roku – na gruzach SB – Urzędzie Ochrony Państwa Lesiak został naczelnikiem wydziału ogólnego przy gabinecie szefa urzędu. Kierował i nadzorował pracę sekretarek, w ogromnej większości znanych mu z czasów SB, kierowców i pracowników – jak się wtedy mówiło – zakładowej stołówki. Już jednak po roku jego lojalność została szczodrze nagrodzona. Sprawy, którymi się do tej pory zajmował, zostały włączone do departamentu administracji. Jemu zaś kierownictwo UOP powierzyło utworzenie tajnego wydziału inspekcyjno-operacyjnego przy gabinecie szefa. W wydziale rozpracowywano najróżniejsze sprawy. Od inwigilacji prawicy poprzez badanie drobnych wątków afery FOZZ, ubocznych ścieżek sprawy Art-B, po poszukiwania córki ówczesnego wicemarszałka Sejmu Moniki Kern” – pisał „Dziennik” w 2007 roku.”
W rzeczywistości Lesiak służył Kuroniowi jako pośrednik w kontaktach z władzą już w latach 1985–1989. W trakcie tzw. rozmów ostrzegawczych Kuroń już w 1985 roku proponował założenie wspólnego z umiarkowaną opozycją „frontu odbudowy gospodarki” oraz reaktywowanie „Solidarności” w nowej postaci, co zlikwidowałoby podziemie i pociągnęłoby za sobą także wyeliminowanie opozycji antykomunistycznej. Był to pierwowzór przyszłego porozumienia Okrągłego Stołu. Rozmowy od 1 maja 1985 roku prowadził płk Wacław Król i właśnie mjr Jan Lesiak. Pochodzący z przedwojennej rodziny komunistycznej Król w SB pracował od roku 1962, zaś w 1975 roku ukończył kurs KGB w Moskwie z oceną bardzo dobrą. Zaliczany był do najzdolniejszych analityków Wydziału Analiz Departamentu III. Na wstawiennictwo Kuronia za Lesiakiem należy więc patrzeć w kontekście rozmów z lat 1985–1989, o których opinia publiczna dowiedziała się dopiero 17 lat po Okrągłym Stole.
Jan Lesiak pochodził z rodziny chłopskiej. Jego starszy brat Edward pozostał na wsi uprawiając gospodarstwo rolne. Starsza siostra Julia wyszła za Stanisława Hawryluka, robotnika w zakładach w Łodzi.
Podczas studiów Lesiak działał w ZSP i w lutym 1968 roku został kierownikiem komisji ekonomicznej w Radzie Uczelnianej. W maju 1968 roku, pod koniec IV roku studiów, wstąpił do partii. Jan Lesiak do pracy w MSW zgłosił się 16 grudnia 1968 roku, gdy był jeszcze studentem V roku Wydziału Melioracji Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Jak wynika z pisma płk. Mirosława Parola, naczelnika Wydziału I Departamentu kadr MSW, przesłanego do pełnomocnika przewodniczącego komitetu pracy i płacy do spraw zatrudnienia absolwentów Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, Jan Lesiak w MSW został zatrudniony 1 sierpnia 1969 roku w Wydziale Inspekcji Departamentu III.
Po wstąpieniu do SB Lesiak w październiku ożenił się z Ludwiką Osipiak, która ukończyła zootechnikę w SGGW i rozpoczęła pracę dziennikarza w wydawanym przez Państwowe Wydawnictwa Rolnicze i Leśne tygodniku „Plon”. Małżeństwo ma dwoje dzieci: córkę Agatę i syna Arkadiusza. Dziś Arkadiusz Lesiak jest businessmanem z talentem do pozyskiwania współpracowników z Niemiec i Szwecji. W latach 2007–2012 był prokurentem w firmie wydawniczej Ef Education sp. z o.o., a następnie założył w 2012 Lisa! Polska Sp. z o.o. zajmującą się edukacją i informatyką.
Jan Lesiak w SB początkowo zajmował się działaniami operacyjnymi w dziedzinie rolnictwa, a po ukończeniu Szkoły Oficerskiej Służby Bezpieczeństwa w listopadzie 1972 roku został przesunięty na „odcinek zwalczania grup antysocjalistycznych”. Od maja tego roku służył w Wydziale V Departamentu III, który zajmował się infiltracją i kontrolą legalnych organizacji społeczno-politycznych. Od listopada 1977 roku do grudnia 1983 roku por. Lesiak był inspektorem i starszym inspektorem w Wydziale IX Departamentu III. W tym okresie wydział prowadził działania przeciwko opozycji, w tym Ruchowi Młodej Polski.”
Następnie kpt. Lesiak został przeniesiony do Wydziału II Departamentu III, gdzie został z-cą naczelnika. Wydział ten zajmował się infiltracją i kontrolą środowisk AK, NSZ, WiN, PSL, ROPCiO, rewizjonistów, nielegalnych wydawnictw. W latach 1979–1980 Lesiak zajmował się rozpracowywaniem KOR i kontrolą operacyjną Jacka Kuronia.
1 września 1989 roku ppłk Lesiak został z-cą naczelnika Wydziału III Departamentu Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa – DOKPP, wówczas powołanego w rezultacie połączenia departamentów walczących z opozycją i inwigilujących społeczeństwo. Wydział III miał zwalczać działalność ekstremistyczną w partiach politycznych i organizacjach społeczno-zawodowych, czyli zajmować się infiltracją i niszczeniem przeciwników umów Okrągłego Stołu i ustroju tam zaprojektowanego. Tak cenny specjalista musiał więc znaleźć godne miejsce w strukturach służb III RP.
Poza pracą w komunistycznej bezpiece Lesiak nie miał żadnych innych zainteresowań – tak właśnie napisał w maju 1987 roku w indywidualnej karcie przeglądu kadrowego. Jego przełożeni mieli o nim bardzo dobre zdanie, o czym można się przekonać czytając opinie służbowe.”
Od wielu lat [Lesiak – aut.] specjalizuje się w zwalczaniu nielegalnych struktur i grup antysocjalistycznych. Organizuje i bierze udział w wielu kombinacjach operacyjnych realizując zadania na powierzonym mu odcinku z pozytywnym skutkiem. Wykazuje wiele inicjatywy i pomysłowości w rozwiązywaniu trudnych i skomplikowanych problemów operacyjnych. Potrafi samodzielnie organizować prace własną i zespołu. Zajmując się od 10 lat zwalczaniem zorganizowanej działalności antysocjalistycznej, posiadł dużą wiedzę o przeciwniku politycznym oraz wykazał wiele pomysłowości i stosowania oryginalnych rozwiązań operacyjnych, co przyczyniło się do znacznego ograniczenia działalności antypaństwowej. Posiadając wiedzę merytoryczną i predyspozycje do kierowania kolektywem w pełni gwarantuje skuteczne realizowanie zadań stawianych mu przez kierownictwo służbowe”
– pisał w kwietniu 1987 roku płk Krzysztof Majchrowski, dyrektor Departamentu III MSW86.
W podobnym tonie na temat Lesiaka wypowiadali się przedstawiciele PZPR.
Tow.[arzysz] J. Lesiak w okresie przynależności do partii [od 1968 r. – aut.] pełnił z wyboru dwukrotnie obowiązki sekretarza organizacji partyjnej, z których wywiązywał się należycie. W okresie 1983–1986 wchodził w skład egzekutywy POP (później KZ). Aktywny na zebraniach partyjnych, zaangażowany w prowadzenie szkoleń. Przed wstąpieniem do partii w okresie studiów należał do Zrzeszenia Studentów Polskich oraz wchodził w skład Plenum Rady Uczelnianej. Obecnie jest członkiem TPPR. Tow. Lesiak jest zaangażowany w pracę lektorską z ramienia KZ. Postawa etyczno-moralna nie budzi zastrzeżeń. Reprezentuje poglądy zgodne z ideologią marksistowsko-leninowską – czytamy w opinii partyjnej z 1987 roku.
20 października 1989 roku ppłk Lesiak złożył wniosek o zakończenie sprawy operacyjnego rozpracowania kryptonim „Wir” dot. Adama Michnika. Lesiak pisał:” “Figurant zaniechał prowadzenia działalności opozycyjnej. Dnia 4 czerwca 1989 r. został wybrany posłem na sejm PRL w okręgu wyborczym w Bytomiu. Jest redaktorem naczelnym Gazety Wyborczej. Biorąc powyższe pod uwagę podjęto decyzję o zakończeniu dalszego prowadzenia sprawy. Materiały operacyjne w sprawie złożyć w archiwum Biura «C» MSW celem przechowywania wg kategorii B- 2. Materiałów nie wypożyczać bez zgody Dyrektora Departamentu MSW przez okres 20 lat [ręczny dopisek – aut.].
Pięć lat później Jan Lesiak był funkcjonariuszem UOP i nadal zajmował się „wrogami ustroju” – tym razem okazał się potrzebny do walki z antywałęsowską opozycją.
W czasie gdy Andrzej Milczanowski był szefem UOP, czyli między 1 sierpnia 1990 a 31 stycznia 1992 roku, powołał Zespół Inspekcyjno-Operacyjny (ZIO) Lesiaka. Miał się on zajmować zleceniami od szefostwa UOP.
Milczanowski zeznając na procesie Lesiaka sam przyznał: „Zespół Lesiaka został utworzony z mojej inicjatywy za mojej kadencji, pracował pod moim nadzorem”. Początkowo, jak twierdził były szef UOP i MSW, Zespół Lesiaka zajmował się sprawą Art-B i FOZZ, ale po demonstracji czerwcowej 1993 roku przeciw Wałęsie, który reprezentował „opcję spokojną”, jak ją nazwał Milczanowski, zainteresowano się Porozumieniem Centrum.
Gdy więc „wrogiem ludu” został Jarosław Kaczyński, okazało się, że walka z nim stała się specjalnym zleceniem szefostwa UOP.”
Wyeliminować Jarosława Kaczyńskiego
Jednym z działań kompromitujących prawicę była próba wydrukowania w 1990 roku w „Tygodniku „Solidarność” artykułu dotyczącego koncepcji obrony, która była skierowana przeciwko NATO. Redaktorem naczelnym pisma był wówczas Jarosław Kaczyński, który nie zgodził się na wydrukowanie tego tekstu.
Tuż po upadku rządu Jana Olszewskiego do Jarosława Kaczyńskiego, wówczas szefa Porozumienia Centrum (członkowie tej partii byli w rządzie Jana Olszewskiego), zgłosił się człowiek, który przedstawił się jako przedstawiciel służb specjalnych. Powiedział, że Jarosław Kaczyński musi natychmiast wyjechać z Warszawy, bo jest przygotowywany na niego zamach. W istocie była to próba zastraszenia szefa PC, by wyjechał on w najbardziej gorącym, politycznym momencie, ze stolicy. Skutkowałoby to pozostawieniem PC bez kierownictwa, a co za tym szło – całkowitym rozpadem partii. Jarosław Kaczyński z Warszawy nie wyjechał podejrzewając, że jest to operacja służb i żaden zamach nie jest przygotowywany.”
Po upadku rządu Jana Olszewskiego inwigilacja i dezintegracja prawicy została zlecona przez szefostwo UOP tajnemu Zespołowi Inspekcyjno-Operacyjnemu Lesiaka. W skład zespołu wchodzili byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, którzy po pozytywnej weryfikacji znaleźli zatrudnienie w UOP. Mimo upływu ponad 20 lat nadal nie udało się ujawnić składu personalnego zespołu Lesiaka.
Inwigilację prawicy ułatwiło wprowadzenie w życie „Instrukcji 0015” wydanej 28 październiku 1992 roku przez Piotra Niemczyka, dyrektora Biura Analiz i Informacji Urzędu Ochrony Państwa. Istnienie tej instrukcji ujawnił 5 marca 1993 roku Jarosław Kaczyński. W konsekwencji Zespół Inspekcyjno-Operacyjny pułkownika Jana Lesiaka opracował w 1993 roku plany działań operacyjnych UOP, których głównym celem była inwigilacja przywódców antywałęsowskiej prawicy. Zamierzano ich kompromitować m.in. przy wykorzystaniu tajnych agentów UOP w środowiskach prawicowych. Szefem Urzędu, jako pełniącym obowiązki, był od 15 lipca 1992 do 30 listopada 1993 roku Jerzy Konieczny, a po nim jego dotychczasowy zastępca generał Gromosław Czempiński. ZIO nadzorował zaś Andrzej Milczanowski, od 13 lipca 1992 roku szef MSW.
Jak zeznał płk Konstanty Miodowicz na późniejszym procesie płk. Lesiaka, ZIO funkcjonował w gabinecie szefa UOP. W 1993 roku dyrektorem gabinetu szefa UOP, czyli Jerzego Koniecznego, był płk. Wacław Brzęk. Rzecz jasna płk Brzęk miał już za sobą długą karierę w SB. Po maturze w 1963 roku rozpoczął studia na Wydziale Prawa UJ. Po ich ukończeniu podjął pracę w Prezydium Rady Narodowej. Już 4 grudnia 1969 roku Brzęk złożył podanie o przyjęcie do MO i 1 marca 1970 roku został zatrudniony na stanowisku inspektora Wydziału Śledczego Służby Bezpieczeństwa w KWMO Kraków. W marcu 1973 roku por. Brzęk ukończył Szkołę Oficerską SB i rozpoczął pracę w Wyższej Szkole Oficerskiej MSW im. Feliksa Dzierżyńskiego. W 1977 roku obronił doktorat z nauk prawnych i w czerwcu 1979 roku otrzymał awans na kapitana. Od 1 października 1989 roku ppłk Brzęk pełnił obowiązki kierownika Katedry Prawa w Akademii Spraw Wewnętrznych w Legionowie.
Pod koniec 1996 roku płk Kazimierz Stefański został pełnomocnikiem ds. utworzenia, a następnie szefem Inspektoratu Nadzoru i Kontroli oraz Bezpieczeństwa Wewnętrznego UOP. Na początku 1997 roku Inspektorat wchłonął ZIO, dotąd nadzorowany przez szefa UOP i dysponujący własnym funduszem operacyjnym.
25 lutego 1993 roku utworzono Wydział VI w ramach Biura Analiz i Informacji. Samo BAiI zostało powołane już we wrześniu 1990 roku i do listopada kierował nim płk Konstanty Miodowicz, zanim został dyrektorem Zarządu Kontrwywiadu. Po Miodowiczu do 1993 roku Biurem kierował Piotr Niemczyk. Wydział VI korzystając ze wspomnianej instrukcji miał prowadzić działania operacyjne wymierzone w opozycję prawicową, w szczególności tę wrogo nastawioną do Wałęsy. Do tej opozycji zaliczali się przede wszystkim liderzy partii Porozumienie Centrum, Ruch Trzeciej Rzeczypospolitej i Ruch dla Rzeczypospolitej. 26 maja 1993 roku Jerzy Konieczny, szef UOP, uchylił zaskarżoną instrukcję, więc Trybunał Konstytucyjny musiał umorzyć sprawę zbadania jej zgodności z Ustawą Zasadniczą.
W 2006 roku „Dziennik Polska–Europa–Świat” zamieścił artykuł Tomasza Pompowskiego pt. Wszyscy ludzie pułkownika, w którym autor twierdził, że instrukcja 0015/92 pozwalała funkcjonariuszom UOP na inwigilowanie ugrupowań prawicowych, co byłoby złamaniem obowiązującego wtedy i teraz prawa. W odpowiedzi Piotr Niemczyk pozwał wydawcę gazety do sądu. W procesie głównymi świadkami byli Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz.
Gdy Macierewicz stwierdził, że gdyby został zwolniony z tajemnicy państwowej, mógłby udowodnić tezę o szkodliwych działaniach UOP, sąd zwrócił się do MSWiA o taką decyzję. Dyrektor generalny ministerstwa użył jednak wybiegu, oświadczając, że Macierewicz takiej wiedzy mieć nie może, ponieważ nadzorował UOP tylko do czerwca 1992 roku.
Antoni Dudek, członek Rady IPN, znalazł się z nieznanych powodów wśród obrońców Lesiaka i zeznał, że nie są mu znane żadne fakty i okoliczności, które potwierdzałyby tezę, że na podstawie instrukcji 0015/92 była prowadzona inwigilacja partii prawicowych, ani aby w tego rodzaju działalności brało udział Biuro Analiz Informacji UOP.
W tej sytuacji 18 marca 2010 roku Sąd Okręgowy w Warszawie w osobie SSO Jacka Tyszki ocenił zeznania Kaczyńskiego i Macierewicza jako przejaw ich osobistych poglądów, uzasadniony jedynie w zakresie, w jakim dotyczył działań zespołu pułkownika Lesiaka, zaś instrukcja określała jedynie zasady zbierania informacji o zagrożeniach dla bezpieczeństwa państwa, weryfikowania tego rodzaju informacji przy udziale osób posiadających wiedzę specjalistyczną i przygotowywania materiałów na ten temat. Nie przewidziano natomiast stworzenia struktur do inwigilacji oraz zwalczania jakichkolwiek organizacji. Dlatego Sąd Okręgowy nakazał Michałowi Kobosko, redaktorowi naczelnemu dziennika „Dziennik Gazeta Prawna” (kontynuacji „Dziennika”) zamieszczenie w dziale „Kraj” sprostowania do artykułu Wszyscy ludzie pułkownika, a Robertowi Krasowskiemu, redaktorowi naczelnemu „Dziennika Polska–Europa–Świat” w okresie, kiedy ukazał się tekst, a także Axel Springer Polska, wydawcy tego dziennika, publikację na ich koszt przeprosin za naruszenie dóbr osobistych Piotra Niemczyka. 16 marca 2011 roku Sąd Apelacyjny w składzie: Dorota Markiewicz przewodnicząca/sprawozdawca, Hanna Muras, Marzena Konsek-Bitkowska, podtrzymał wyrok.
Jak zeznał na procesie płk. Lesiaka ppłk Andrzej Brejtkopf, z-ca Jerzego Kucharenki – dyrektora Zarządu Śledczego UOP, który w momencie otwarcia szafy z dokumentami był na zwolnieniu lekarskim, znajdowały się w niej trzy dokumenty dotyczące Porozumienia Centrum: planowane przedsięwzięcie wobec PC, sprawozdanie z działań i opracowanie dotyczące PC100.
Grupa Lesiaka miała swoich ludzi w „Kurierze Polskim”, „Rzeczpospolitej”, „Życiu Warszawy”, „Polityce”, „Wprost” i telewizji. W odtajnionych aktach zostawiono tylko pierwsze litery ich kryptonimów – „M”, „D”, „A” i „W”. Według Kapkowskiego, w szafie większość stanowiły doniesienia osobowych źródeł informacji.
Główny dokument z szafy Lesiaka pod nazwą „Ocena działalności niektórych ugrupowań politycznych” z lutego 1993 roku głosi, że „działalność polityczno-społeczna niektórych polityków wykracza poza ogólnie przyjęte reguły walki politycznej”. Wymieniono w nim Jarosława Kaczyńskiego i Adama Glapińskiego z Porozumienia Centrum, Jana Olszewskiego i Romualda Szeremietiewa z Ruchu dla Rzeczypospolitej, Jana Parysa z Ruchu III Rzeczypospolitej i Antoniego Macierewicza z Ruchu Chrześcijańsko Narodowego – Akcja Polska, a także kierownictwo KPN. Politycy ci nie potrafią lub nie chcą zachowywać się jak konstruktywna opozycja, a swoimi działaniami celowo dążą do rozbicia konstytucyjnych struktur państwa, aby w powstałym chaosie przejąć władzę, wyeliminować znaczących polityków innych partii i w konsekwencji ustanowić dyktaturę” – głosiła „Ocena”. Według niej, największym zagrożeniem jest działalność osób związanych z Jarosławem Kaczyńskim i Adamem Glapińskim, bo „charakteryzuje się ona dużą skutecznością i bezwzględnością, budową struktur mafijnych”.
Na „Ocenie” widnieje dopisek ręczny Andrzeja Milczanowskiego: „Przeczytałem” oraz taka sama adnotacja Jerzego Koniecznego.”
Drugi ważny dokument to „Notatka dot. zrealizowanych przedsięwzięć operacyjnych w stosunku do niektórych radykalnych ugrupowań politycznych” z sierpnia 1993 roku, w której jest mowa, że „zgodnie z poleceniem kierownictwa UOP przeprowadzono czynności operacyjne, mające na celu dezintegrację prawicowych, radykalnych ugrupowań politycznych”.
Według notatki w wyniku „kombinacji operacyjnej” z udziałem agenta UOP oznaczonego jako „E”, „uzyskano rozpoznanie, że w RdR występuje wyraźny brak konsolidacji między młodymi działaczami a kierownictwem”. Agent UOP o kryptonimie „A” był używany przez zespół Lesiaka do „kontrolowanego przepływu informacji” między politykami opozycyjnymi a UOP. Chodziło o stworzenie sytuacji, w której agent ten nie tylko dostarczał UOP informacji o sytuacji wśród polityków opozycji, ale przekazywał też im samym informacje, które przygotowywał wcześniej zespół Lesiaka – sugerując politykom, że są to rzekome „przecieki” z UOP.Według notatki, tym właśnie „kontrolowanym kanałem” Jarosław Kaczyński otrzymał odpowiedź, że PC jako partia nie jest rozpracowana. „Nie ma wydzielonych funkcjonariuszy UOP-u, którzy zajmują się kierownictwem PC. Dla uwiarygodnienia podano, że funkcjonariusze z b. SB w UOP stali się wzorami praworządności i nie zrobią nic, co byłoby sprzeczne z zakresem działania UOP, zaś nowo przyjęci jeszcze nie potrafiliby przeprowadzić skutecznego rozpracowania” – głosi notatka. Według niej „sugerowano, aby on, jako lider, był bardziej umiarkowany. Odniosło to skutek, J. Kaczyński ograniczył występy publiczne i złagodził je”. „Czynności dezintegracyjne będą w miarę operacyjnych możliwości kontynuowane” – brzmi konkluzja notatki104.
Oddzielny dokument poświęcony jest Jarosławowi Kaczyńskiemu, określanemu jako „twardy fighter”. W jeszcze innym dokumencie określono wytyczne do działań zespołu Lesiaka wobec Jarosława Kaczyńskiego, aby go kompromitować i dezawuować:
“Wytyczne dla agentów, jak rozpracowywać lidera prawicowej opozycji (Zniesiono klauzulę tajności Dec. nr 160 szefa ABW z 01.09.2006 r.) Warszawa, 1993.05.05.
- Przyczyny konfliktu pomiędzy L.W. i J.K.
- Działalność polityczna J.K. do 1981 r. – w jakich ugrupowaniach i strukturach.
- Działalność J.K. w okresie «S», dokonana polaryzacja przekonań politycznych.
- Dlaczego nie był internowany? – był mało znaczącym działaczem / – podpisał deklarację lojalności,/ – inne.
- Działalność w okresie stanu wojennego, dokonania, najbliżsi współpracownicy, przyjaciele.
- Życie intymne, czy jest homoseksualistą, jeżeli tak, to z kim jest w parze, czy jest to związek trwały.
- Dane kobiety, przez którą J.K. zrezygnował z małżeństwa, co teraz ona robi, czy jest zamężna, czy utrzymuje z nią sporadyczne kontakty, czy jest prawdą, że łączyło ich uczucie, czy tylko uzasadnienie dla inności seksualnej.
- Grupa Polityczna „«Wola», kto był motorem tej grupy, kto narzucił styl, że na działalności politycznej można dobrze zarobić?
- Czy prawdą jest, że PC na Woli od 1989 r. budowało strukturę mafijną? (Opłaty na PC za pozytywne decyzje administracyjne).
- Związki PC z FOZZ-em, Łódzki Bank Rozwoju, IWANOWSKI-PINEIRO, KLEMBA (artykuły z NIE).
- Inwestycje PC za pośrednictwem «Telegrafu». Zbieranie pieniędzy i na co zostały wydatkowane.
- Czy J.K. jest bogaty, czy to widać, gdzie zainwestował pieniądze, czy ma na kontach, jakich, który bank, czy są ulokowane w bankach zagranicznych, jakich.
- Czy zakup zakładów przetwórstwa spożywczego w Zagłobie (woj. lubelskie) dokonany został z wykorzystaniem wpływów. Czy zaniżono jego cenę, na czym polegało naruszenie przepisów.
- Czy w kierownictwie PC były rozważane koncepcje w jaki sposób opanować newralgiczne punkty gospodarki w nowych warunkach ustrojowych, czy były próby realizacji tych koncepcji.
- Aktualny program polityczny PC, czy otwarta walka z Prezydentem jest wyrachowanym elementem programu i przygotowaniem do wyborów, czy dziką złością za rezygnację ze współpracy.
- Aktualnie najbliżsi współpracownicy i przyjaciele, osoby zaufane.
- Czy są znane fakty z życia J.K., które go kompromitują w sensie politycznym, czy popełnił przestępstwo (finansowe), za które mógłby odpowiadać procesowo.
- Firmy (fragment utajniony przez ABW – PAP) – ich związki z PC.
- Czy pracownicy A. Glapińskiego uzależniły wydanie koncesji na import paliw od wpłat na PC, które firmy zapłaciły?
- Czy A. Glapiński uzależniał wejście kapitału zagranicznego do Polski od wpłat na PC
- 21. Którzy z polskich biznesmenów łożyli na Fundację Prasową «Solidarności», jakie kwoty105.
Przy pytaniach sugerowano odpowiedzi, mające deprecjonować Jarosława Kaczyńskiego. Robiono z niego i jego brata homoseksualistów i przysposobione przez przybranych rodziców dzieci lumpów.
Do dziś wytyczne Lesiaka są realizowane przez policję medialną i internetowe trolle. W jawnych aktach sprawy nie ma protokołów przesłuchań – praca nad ich odtajnieniem przez prokuraturę trwa. Jest tam dużo korespondencji między UOP a prokuraturą. UOP pisał w 1998 roku o podsłuchach wobec polityków, zastrzegając, że o odpowiednią zgodę zwrócono się do ministra sprawiedliwości. I tak Adama Glapińskiego podsłuchiwano w 1991 roku w ramach rozpracowywania afery FOZZ, a w 1992 roku – w ramach podejrzeń o ujawnienie przez Glapińskiego tajemnicy państwowej. Od października do grudnia 1991 roku kontrolowano korespondencję oraz stosowano podsłuch wobec Leszka Millera – w ramach podejrzeń o kontakty z urzędnikami ZSRS.
Jarosław Kaczyński mówił wiele razy, że działania UOP były inspirowane przez ludzi Wałęsy, czemu zaprzeczali współpracownicy Wałęsy. Wątek ewentualnej odpowiedzialności przełożonych Lesiaka umorzono w 2002 roku. Prezydent Lech Kaczyński mówił, że inwigilacja prawicy to największa afera III RP. Jednym z elementów inwigilacji prawicy była informacja opublikowana 28 maja i 3 czerwca 1993 roku w tygodniku Jerzego Urbana „Nie” na temat rzekomego podpisania 17 grudnia 1981 roku przez Jarosława Kaczyńskiego tzw. lojalki, czyli zobowiązania do przestrzegania przepisów stanu wojennego i zaprzestania opozycyjnej działalności. Dowodem miała być kserokopia opublikowana w „Nie” przez Marka Barańskiego. Jarosław Kaczyński wytoczył proces „Nie” – w 1998 roku Sąd Wojewódzki w Warszawie uznał już, że Kaczyński nie podpisywał żadnej „lojalki”. Proces wytoczony przez Kaczyńskiego gazecie Jerzego Urbana trwał sześć lat. Jeszcze w 1996 roku Marek Barański dostarczył do sądu nowe dokumenty. Dopiero w 1997 roku oświadczył, że „lojalka” była fałszywa, a on sam padł ofiarą „prowokacji UOP”, za co przeprosił Kaczyńskiego. Ostatecznie sąd skazał Barańskiego na 10 tys. zł grzywny.
Co istotne, podczas procesu Andrzej Kapkowski, szef UOP (28 lutego 1996–7 listopada 1997), zeznał, że w UOP na początku lat 90. sfałszowano więcej dokumentów dotyczących Jarosława Kaczyńskiego. W 2006 roku Jarosław Kaczyński zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na podrobieniu „lojalki”. 29 lutego 2008 roku śledztwo zostało umorzone z powodu przedawnienia karalności przestępstwa. Jednocześnie prokuratura uznała za bezspornie, że „lojalkę” podrobiono w całości – do czego doszło „nie później” niż w czerwcu 1993 roku. Według stanowiska Ministerstwa Sprawiedliwości z 2006 roku, „istnieją dowody”, że doszło do sfałszowania dokumentów J. Kaczyńskiego z teczki założonej mu przez SB, a obecnie znajdującej się w IPN. Zdaniem resortu, nie budzi wątpliwości to, że „w ramach inwigilacji prawicy w latach 90. służby specjalne fałszowały dokumenty, m.in. w celu skompromitowania działaczy prawicy, a szczególnie braci Kaczyńskich”.
W grę wymierzoną w prawicę zaprzęgnięto także wymiar sprawiedliwości: przeciwko politykom Porozumienia Centrum (partii założonej przez Jarosława Kaczyńskiego) toczyły się śledztwa i procesy – jednym z nich były rzekome nadużycia w Fundacji Prasowej „Solidarność”. Sprawa ciągnęła się przez kilkanaście lat, dopiero w lutym 2010 roku Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał decyzję prokuratury z grudnia 2009 roku, na mocy której umorzono śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy procedurze uwłaszczania majątku RSW „Prasa-Książka-Ruch”.”
Nękanie prawicy przez UOP trwało do grudnia 1995 roku, czyli do końca kadencji prezydenta Lecha Wałęsy – wraz z nim odszedł Gromosław Czempiński, szef UOP (grudzień 1993–marzec 1996). W sierpniu 1997 roku Zbigniew Siemiątkowski, ówczesny szef UOP, ujawnił, że w roku 1993 UOP inwigilował prawicową opozycję parlamentarną i dążył do jej rozbicia. O akceptacji tych działań przez ówczesnego szefa MSW Andrzeja Milczanowskiego miały świadczyć jego odręczne notatki na decyzji o inwigilacji. O weryfikacji tych dokumentów Siemiątkowski mówił na nocnym, zamkniętym posiedzeniu komisji ds. służb specjalnych.”
Na późniejszym procesie płk. Lesiaka Siemiątkowski zeznał, że w czerwcu lub początku lipca 1997 roku poinformował go szef UOP Kapkowski, iż „jeden z oficerów UOP złożył mu propozycję podjęcia działań operacyjnych, które mogły w jakimś stopniu doprowadzić do złych tendencji politycznych formacji, do której ja należałem, tj. [jest] w posiadaniu dokumentów, które ewentualnie upublicznione mogłyby zaszkodzić Akcji Wyborczej Solidarność”. Kapkowski chciał się pozbyć Lesiaka i po uzyskaniu zgody Siemiątkowakiego wezwał Lesiaka i wysłał go na emeryturę, oświadczając mu, że jego „odwołanie ze stanowiska będzie jednoznaczne z przejęciem zasobów archiwalnych”. W tym celu powołał czteroosobową komisję, w skład której weszli m.in. kpt. Leszek Elas i płk Waldemar Mroziewicz, dyrektor Biura Ewidencji i Archiwum. Komisja otworzyła szafę z dokumentacją ZIO. Według Mroziewicza w szafie było bardzo dużo dokumentów, w tym niektóre z nich nie były ewidencjonowane.
Siemiątkowski poprosił o najważniejsze dokumenty. Były trzy lub cztery dokumenty i widniały na nich adnotacje Koniecznego i Milczanowskiego. Wówczas Siemiątkowski, Kapkowski i dyrektor Zarządu Śledczego Kucharenko udali się do ministra sprawiedliwości prof. Leszka Kubickiego i za jego radą Zarząd Śledczy UOP skierował do prokuratury na przełomie sierpnia i września 1997 roku zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Lesiaka, Koniecznego i Milczanowskiego. Takie zeznanie złożył Siemiątkowski w czasie procesu w 2006 roku. Sprawa dokumentów z „szafy Lesiaka” (tak media okrzyknęły inwigilację prawicy) została ujawniona tuż przed rozpoczęciem kampanii wyborczej do Sejmu – zdaniem ówczesnych polityków AWS cała akcja miała na celu rozbicie prawicy – w AWS był m.in. Andrzej Milczanowski, który nazwał działania Siemiątkowskiego „prowokacją”.”
Dziś intencje donosu Siemiątkowskiego są przejrzyste. Postkomuniści zorientowali się, że szafa Lesiaka może być odbezpieczonym granatem, którego odłamki boleśnie zranią prawicę. Dlaczego? Tak jak na początku lat 90. Lesiak rozbijał prawicę wypróbowanymi esbeckimi metodami – rozsiewając fałszywe informacje, doprowadzał do skłócania liderów partii, tak Siemiątkowski – składając doniesienie do prokuratury w 1997 roku – wkładał kij w mrowisko opozycji antykomunistycznej, zjednoczonej w tamtych wyborach pod skrzydłami «federacyjnej» Akcji Wyborczej Solidarność. Siemiątkowski chciał wówczas skompromitować prawicę, wykorzystując odkryty w szafie «dorobek» Lesiaka, który się do tego świetnie nadawał. Świadomie podkładał minę mającą doprowadzić do wysadzenia w powietrze AWS, poprzez powtórne, wewnętrzne skłócenie prawicy – pisał w 2007 roku „Dziennik”.
W latach 90. służby specjalne PRL sięgały także do brutalnych metod z zamachami na życie włącznie. W dniu powołania do życia Akcji Wyborczej Solidarność miał miejsce wypadek, w którym omal nie zginął Jarosław Kaczyński. 8 czerwca 1996 roku jechał on służbowym oplem vectra na spotkanie z wyborcami. W okolicach Mławy samochód nagle zjechał na przeciwległy pas ruchu i dachował. Okazało się, że były odkręcone wszystkie koła – tylko solidna konstrukcja samochodu sprawiła, że poza niewielkimi zadrapaniami nikomu nic się nie stało. Auto nadawało się jedynie do kasacji – policja poza sporządzeniem protokołu z miejsca zdarzenia nie odważyła się wszcząć śledztwa115. Widocznie wiedziała, że sprawcy są z potężniejszej instytucji.
Jednym z polityków prawicy najbardziej nękanych przez Urząd Ochrony Państwa był Antoni Macierewicz. Taki właśnie obraz wyłania się z akt prokuratorskiego śledztwa w sprawie inwigilacji prawicy. Inwigilacja polityka była prowadzona pod pretekstem ochrony tajemnicy państwowej.
“Po upadku rządu Jana Olszewskiego istniała obawa, że informacje stanowiące tajemnicę państwową mogą być ujawniane na spotkaniach, które odbywały osoby z nim związane. W tej sprawie, wobec obawy, że spotkania te będą się przeradzały w burdy, otrzymałem polecenie od ministra Milczanowskiego [Andrzej Milczanowski, ówczesny minister spraw wewnętrznych – aut.] objęcia tych spotkań kontrolą operacyjną. Polecenie ministra Milczanowskiego przekazał mi dyrektor Zarządu Kontrwywiadu [UOP – aut.] Konstanty Miodowicz lub któryś z jego zastępców. W tej sprawie otrzymałem też grafiki wyjazdów Jana Olszewskiego, Antoniego Macierewicza i Piotra Naimskiego podające daty i miejsca ich spotkań z publicznością. Po otrzymaniu polecenia wysłałem do chyba 6 delegatur szyfrogramy nakazujące podjęcia przez te Biura Obserwacji biernej dokumentacji tych spotkań” – zeznał funkcjonariusz (jego dane zostały utajnione przez prokuraturę) Urzędu Ochrony Państwa.
Spotkania, o których mowa, były nagrywane na taśmach magnetofonowych i video a informacje przekazywane do kierownictwa UOP118. Zeznający funkcjonariusz UOP powiedział przesłuchującym go prokuratorom, że kierował wnioski o stosowanie podsłuchów telefonicznych, na których stosowanie zgodę podpisywał ówczesny zastępca prokuratora generalnego Stanisław Iwanicki, a polecenie inwigilacji polityków prawicy wydał ówczesny szef UOP Jerzy Konieczny.
Antoni Macierewicz wiedział, że taka akcja jest prowadzona – poinformowali go o tym nieoficjalnie funkcjonariusze UOP, którzy uważali, że tego typu działania są całkowicie nielegalne. Oficjalnie Antoni Macierewicz nigdy nie był wezwany ani do UOP ani do prokuratury na przesłuchanie dotyczące rzekomego ujawnienia tajemnicy państwowej.
Inną formą działań UOP wymierzonych w prawicę była tzw. „akcja plakatowa” – takiego określenia używali sami funkcjonariusze Urzędu.“Na przełomie maja i czerwca 1993 roku, nie pamiętam dokładnie daty, w godzinach popołudniowych otrzymałem od ówczesnego szefa UOP polecenie usunięcia z ulic Warszawy rozklejanych właśnie plakatów, na których obok zdjęć znajdowały się napisy pomawiające niektóre osoby sprawujące kierownicze funkcje w państwie o współpracę z b. Służbą Bezpieczeństwa [chodziło m.in. o plakaty z wizerunkiem Lecha Wałęsy, na których widniała informacja, że jest on agentem SB o pseudonimie „Bolek” – aut.]. Szef UOP Jerzy Konieczny poinformował mnie, że takie jest polecenie premier Suchockiej, z tego co wiem wydanym bardzo histerycznie. Nie wiem, czy to polecenie Jerzy Konieczny otrzymał bezpośrednio od premier Suchockiej czy też poprzez ministra Milczanowskiego. Nie potrafię powiedzieć z pewnością, ale sądzę, że pomysł zaangażowania do tej sprawy Urzędu Ochrony Państwa pochodził bezpośrednio od premier Suchockiej. W spotkaniu, w którym także uczestniczył Dyrektor Gabinetu szefa UOP, zastępca szefa UOP, chyba Nóżka [Jerzy – aut.], chyba Sadłowski, chyba Dyrektor Biura Techniki, chyba Dyrektor Biura Obserwacji, a także chyba Piotr Niemczyk i kierownictwo Wydziału Śledczego Fonfara [Wiktor – aut.], Konieczny zakomunikował mi, że sprawą ma się zająć Zarząd II a ja wyznaczyłem [nazwisko zanonimizowane przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie – aut.] z uwagi na najmniejsze ryzyko dekonspiracji linii kontrwywiadowczej. W sumie zadanie polegające na zrywaniu i chyba zaklejaniu plakatów wykonywało 5–6 funkcjonariuszy. Wraz z kierowcami sformowali oni 2–3 patrole. Na mieście legitymowali także osoby rozklejające plakaty, odbierali je i w niektórych wypadkach odwozili osoby, które nie miały przy sobie dokumentów do jednostki policji chyba przy ul. Wilczej – zeznawał Konstanty Miodowicz.
O „akcji plakatowej” zeznawali także inni funkcjonariusze UOP. “Około 4 czerwca 1993 roku [w rocznicę upadku rządu Jana Olszewskiego – aut.] otrzymałem od Konstantego Miodowicza i Andrzeja Sadłowskiego [zastępcy K. Miodowicza w Zarządzie Kontrwywiadu UOP – aut.] polecenie podjęcia przez mój wydział działań w tzw. sprawie plakatowej. Poinformowano mnie, że ówczesna premier Hanna Suchocka jest zirytowana lżeniem i pomawianiem osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie. Ponieważ sam obserwowałem, jak moi funkcjonariusze wykonują to zadanie wiem, że uczestniczyli w nim także ubrani w jakieś kombinezony robocze z Biura Obserwacji, którzy zaklejali te plakaty jakimiś innymi. Pamiętam, że przed podjęciem działań przez funkcjonariuszy mojego wydziału zostały one określone dokładnie na odprawie, którą z funkcjonariuszami mojego wydziału prowadził Andrzej Sadłowski. Na tej odprawie A. Sadłowski informował również, że Urząd podejmuje te działania na polecenie ówczesnej premier Hanny Suchockiej. Przypominam sobie, że około rok temu kiedy jeszcze byłem naczelnikiem wydziału, którym kierowałem poprosił mnie do siebie ówczesny Dyrektor Zarządu Śledczego UOP Jerzy Kucharenko i przeprowadził ze mną rozmowę na temat celowości i zasadności przesyłania do delegatur szyfrogramu z treści którego wynikało, że ma być prowadzona bierna obserwacja wyjazdów w teren Antoniego Macierewicza, Jana Olszewskiego, Piotra Naimskiego i możliwe że innych osób związanych z tą grupą, których nazwisk w tej chwili nie pamiętam. Pamiętam, że bazą do rozmowy była notatka z Delegatury UOP w Poznaniu, z treści której wynikało, że UOP realizował działania dotyczące obserwacji polityków na prawej stronie sceny politycznej – zeznał funkcjonariusz (jego dane zostały utajnione przez prokuraturę) Urzędu Ochrony Państwa.